Adam Przechrzta „Chorągiew Michała Archanioła”

Adam Przechrzta Chorągiew Michała Archanioła czaczytać Adam Przechrzta „Chorągiew Michała Archanioła"
Adam Przechrzta „Chorągiew Michała Archanioła” 4.57/5 (91.43%) Głosów: 7 s

Chorągiew Michała Archanioła przyciągnęła mnie okładką, bo fajna była! No! I tak sobie pomyślałam, że to będzie taki hardcorowy kawał męskiego, napakowanego testosteronem tekstu, który da mi pobudzającego kopa na zimowe wieczory… A tu? Historyk mi się trafił. Na dodatek dobrze wychowany. Ale, to tak tylko, na kilku pierwszych stronach, bo później jak już akcja rusza, to aż ciężko za nią nadążyć.

Janusz Korpacki jest naukowcem pełną gębą, ale takim co to dzieciństwo miał paskudne, a potem u wuja dostał szkołę życia i… walki. Prze do przodu z nożem i bez noża, załatwia tego i tamtego, a zaczyna się to wszystko od zlecenia na znalezienie mordercy syna pewnego majętnego udziałowca Commerzbundesbanku… żeby było jeszcze ciekawiej, już po chwili, pojawiają się służby specjalne, alchemia, rosyjscy szpiedzy, magiczna wódka a w końcu sama osławiona Chorągiew Michała Archanioła, która niesie ze sobą sporą dozę odpowiedzialności.

Dialogi spójne i bardzo w klimacie polsko- rosyjsko- spec rzeczywistości. A sama rzeczywistość oddana dokładnie i z dozą lekkiego przerysowania (choć, kto wie :) ).

Ta książka wciąga, nie ma co ukrywać, bo Przechrzta potrafi zaciekawić Czytelników i sprawić, że, cały czas, narasta w nas potrzeba poznania losów kolejnych postaci. I tak właśnie mi się to czytało; ciągle i bez przerwy… Anna, Dżuma, Wujek Maks, Davidoff co ktoś się pojawiał to wnosił ze sobą jakąś nową cząstkę opowieści, jakiś zarys kolejnej tajemnicy… I to jest super, ale… No właśnie. Bo Chorągiew jest wypełniona tak wieloma kolejnymi wątkami, bohaterami, nagłymi zwrotami akcji, że pojawia się takie dziwne poczucie, że jest problem ze spójnością. Jakby Autor chciał opowiedzieć jak najwięcej, ale nie miał dobrego pomysłu jak to zgrabnie połączyć. Więc, kończy się akcja, rozwiązuje zagadka i nagle, lądujemy na Uniwerku a, w pokoju, rozbierają się dwie studentki… Związek głównego bohatera, z pewną zabójczą Rosjanką, też jakoś zbyt szybko się rozwija a lokacje i problemy zmieniają się jak w kalejdoskopie; czyli krótkie, ale niezwykle wciągające historie, zebrane razem, ale w niedopracowany sposób.

Pomimo to jednak, nie sposób nie docenić, po pierwsze stylu, który niezwykle ułatwia czytanie (jest przyjemny w odbiorze, prosty i ma ten element nieprzerwanego napięcia, dzięki czemu palce kurczowo zaciskają się na stronach z tą potrzebą jak najszybszego przerzucenia kolejnej kartki) a po drugie pomysłu na historię. Korpacki to, po prostu, odjechany główny bohater a, w pakiecie z nim, otrzymujemy jeszcze takie elementy jak alchemia, lekkie zaczątki fantastyki, pieprzny romans, eliksiry, przyjaźń, zapach (przyciągający z siłą wodospadu płeć wszelaką), rany, tajemnice, trochę smutku i dynamiczne sceny walki- więc, jak nic, to początek dla ciekawej serii.

Kiedy skończyłam książkę, poczułam, że chce więcej. Ciekawi mnie, nie tylko to, jakie przygody towarzyszyć będą poszczególnym postaciom, ale także, w jaki sposób Adam Przechrzta poprowadzi tę opowieść dalej… a coś czuję, że będzie dobrze.

CzaCzytać!