Andrzej Pilipiuk „Wampir z KC”
Macie tak czasem, że wszystko Was wkurza? Ludzie drażnią, zwierzątka zamiast nieść futerkową miłość kojarzą się jedynie z wredną kupą na dywanie, bądź wyrzyganym kłaczkiem? Wszędzie jesteście za późno, lub za wcześnie, nikt nie mówi tego co powinien a i pogoda jakaś taka wcale nie taka jak być powinna? No to właśnie na takim etapie, mojej egzystencji, dopadł mnie Wampir z KC i… przyniósł ze sobą na tyle funu, że wewnętrzny wściekielec prawie znikł i pojawiła się upragniona równowaga.
Już początek mnie rozwalił, bo Marek z Igorem, zapakowali towarzyszy i Gosię w cudem naprawiony autobus i wyruszyli na urlop, gdzie oczywiście nudzili się jak potępieńce, więc wpadli na pewien pomysł a potem… potem to już była przygoda i ktoś, kogo się spodziewałam, ale jednak i tak jego obecność była zaskoczeniem
Kolejne opowiadania to wyprawa na grzyby, poszukiwania dawno ukrytego klejnotu, „rublo/ dolaro- rodne” drzewo, zlecenie od Coollenów (sarenek mordercy!!), cała masa dobrej zabawy i w końcu… kapitalizm.
Jak to już u Andrzeja Pilipiuka bywa, każda z opowiastek napisana lekko i z humorem, ale i momentami, dająca do myślenia, tak trochę, na poważniej. Bo śmiejesz się z tych realiów PRL, ale po chwili dociera do Ciebie, że tak właśnie było, że tak właśnie tworzyło się np. stanowiska pracy (z przerażeniem stwierdzam, że w niektórych firmach jest tak nadal) i z takimi absurdami trzeba było się mierzyć. No czysty kosmos!
Dialogi genialne, bardzo w epoce i niesłychanie zabawne.
Postacie; świetnie skonstruowane i charakterystyczne. Z tych zapadających w pamięć i nie do końca oczywistych. Wampiry, które powinny mieć charakter morderczy i paskudny, żyją sobie wśród ludzi, są, przez większość z nich, w pełni akceptowane (pewne wspólne grobu kopanie to majstersztyk) i ma się poczucie, że jest to całkowicie normalne. No, zdarzają się różne, nieprzewidziane wypadki i nasi bohaterowie wymierzają sprawiedliwość, zgodnie z własnym sumieniem (z niezbyt miłym skutkiem dla niektórych), ale jakoś tak, są te ich wybory, właśnie, takie jakie być powinny.
Ci drugoplanowi, też, fajnie rozpisani, zwłaszcza Nefrytow i familia Gosi; pełni niespodzianek i zaskakujący.
Ilustracje klimatyczne. Wydanie pasujące do poprzednich części, więc i pedantyczni Czytający, będą jak najbardziej usatysfakcjonowani.
Budowa; forma opowiadań. Dłuższych i krótszych, połączonych sytuacją życiową tytułowych Wampirów. I forma ta u Autora sprawdza się idealnie.
Cza czytać koniecznie. Bo jest zabawnie, bo jest mądrze i jeszcze z nutką historii i nawet takiej nostalgii trochę i no… CHOLERA TO O WAMPIRACH JEST! I to takich odjechanych, nie błyszczących w słońcu, tylko tych prawdziwych, polskich, bez popędu, za to z pomyślunkiem 😀
Nie wiem czy kapitalizm oznacza koniec opowiastek o Marku, Igorze i Gosi, ale jeśli tak, to jest to zakończenie idealne, jeśli nie… to wstęp do niesamowitej, kolejnej już, przygody!
Wrócę jeszcze do Wampira z KC, jak mnie „wkurzenie” trafi, albo dzień będzie do bani… i jeszcze do bonusowego opowiadania wrócę- tego na samym końcu… bo rechotałam w trakcie czytania straszliwie, a jak skończyłam, to już wyłam na całego!
POLECAM!