Andrzej Ziemiański „Pułapka Tesli”
Recenzje książek Pana Ziemiańskiego wiążą się dla mnie z jakimś takim stresem koszmarnym… Nie, żeby był to wynik lęku przed Autora pisaniem- nie! Ja, po prostu, owo pisanie lubię bardzo i skrewić Wam go nie chce, bo takie poczucie mam, gdzieś tam w środku, graniczące wręcz z przymusem, by Pułapkę Tesli Wam polecić, bo to najlepszy zbiór opowiadań jaki czytałam w tym roku, ba, to jeden z najlepszych zbiorów opowiadań jakie czytałam kiedykolwiek…
A co w nim siedzi? No to tak, startujemy z Polskim domem i dostajemy klasyk klasyków; takie fantasy z lekką domieszką opowiastki z dreszczykiem- klimat przyjemny, zakończenie niby przewidywalne, ale jednak jedno zdanie nadaje wszystkiemu jakiejś głębi takiej i poza ową lekką przyjemnością to jeszcze cudny refleksji smaczek pozostawia.
Potem jest Wypasacz, który, oj… No to jest grubaśne opowiadanie, z tych, nad którymi później myślisz i zastanawiasz się skąd w ogóle znalazł się w głowie swego Twórcy.
Tytułowa Pułapka jest, cóż, perełką. To takie pomieszanie fantastyki z nauką i przygodówką; jest tu i element zagadki i trochę niezwykłych bohaterów, przeszłość i teraźniejszość się przeplatają, a faktów o wielkich umysłach jest sporo… Swoją drogą czy wiecie, że Tesla, pod koniec swojego życia związał się z gołębiem? A taka dygresja Ode mnie, nie z książki
Chłopaki, wszyscy idziecie do piekła, to natomiast dynamizm, pościgi i… Tajemnica, a A jeśli to ja jestem Bogiem? To mój bezsporny ulubieniec… Takie maleńkie arcydzieło; coś co Cię pochłania, nie pozwala się oderwać i wabi zarówno treścią jak i rozwiązaniem.
Taaa, no i to by było na tyle z mini streszczeń, ale co musicie wiedzieć na pewno? Przede wszystkim, że to fantastyka, że to historie silnie uzależniające i genialnie, wręcz, napisane. Ziemiański ma w swoich pracach z jednej strony lekkość, a z drugiej bajecznie, wręcz, ciężki kaliber wynikający to z języka, morderstwa, sposobu użycia, czy potraktowania postaci. Połączenie to sprawia, że masz ochotę z Autorem usiąść gdzieś i pogadać, machając intensywnie rękami i próbując wytłumaczyć, że to nie tylko było dobre, ale że miało na Ciebie jakiś wpływ i, że potrzebujesz więcej.
Są w tych opowiadaniach momenty, o których długo nie zapomnicie, jak np. sposób przedstawienia ojczyzny, jak to, że miejsce niektórych jest w piekle, jak rozkmina nad elektrycznym widmem, czy może „zrozumienie”…
Jestem zachwycona i równocześnie wkurzona, że dopiero teraz ten zbiór trafił w moje ręce, bo z rąk, momentalnie, przeniósł się do głowy i siedzi tam od kilku dni i rozmyślać każe, nie tylko nad tym, że mi się dobrej literatury kawał trafił, ale też nad tym, co Autor tymi opowiastkami mi przekazał… I ja wiem, wiem- ile czytelników tyle wersji- ale coś w tym jest głębszego; głębszego i lepszego zarazem… Coś co przeczytać trzeba, żeby móc, choć przez chwilę, po prostu, się pozachwycać!
CzaCzytać! CzaKoniecznie!