Chris Carter „Nocny Prześladowca”
Na Chrisa Cartera trafiłam w szpitalu. Trzy dni polegiwania i to w dość nieprzyjemnych okolicznościach przyrody, musiałam, więc zająć mózg czymś stosunkowo lekkim, ale równocześnie wciągającym. I tak, w bardzo szybkim tempie, pożarłam pierwszą książkę o detektywie Hunterze, Krucyfiks. Szczerze? Oprócz głównego bohatera, nie wiele pamiętam, ale byłam przekonana, przez ostatnie trzy lata, że książka jest świetna. Dlatego, kiedy tylko, zobaczyłam na półce Nocnego Prześladowcę, wiedziałam, że trzeba go kupić i szybko doczytać.
Autor książki był psychologiem kryminalnym, więc opisywane przez niego śledztwa mają w sobie to coś, co sprawia, że wszystko wydaje się być prawdopodobne. Świetnie buduje napięcie, ale nie zarzuca Czytelnika policyjną terminologią, która mnie osobiście, w kryminałach, trochę drażni.
Jeśli chodzi o samą historię, cóż, zwłoki i seryjny morderca. Sposób mordu, wyjątkowo koszmarny, a z każdym kolejnym jest tylko gorzej.
Sam Robert Hunter jest pracownikiem specjalnej jednostki wydziału zabójstw, gdzie wraz ze swoim partnerem Garcią, zajmują się tymi sprawami, przy których, nikt inny sobie nie poradzi; szczególne okrucieństwo, seryjni zabójcy i wszystko co pokręcone. Sam Hunter, genialne dziecko z przygotowaniem psychologa, przystojny, interesujący, z całą masą koszmarnych snów przyczyniających się do bezsenności, rozwiązuje kolejne zagadki z gracją, ale potrafi też, przyznać się do pomyłek. Jest bardzo ludzki i przyjemnie pokręcony.
Akcja bardzo elegancko gna do przodu, rozdziały są krótkie, postacie świetnie zarysowane. Dużo sztuki, powiązań, ciekawostek z przeszłości. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić… chociaż, nie, jest taka jedna mała drobnostka.
Autor ma taki zwyczaj, że kończy rozdział jakimś odkryciem, równocześnie go nie zdradzając, np. wyszedł, zza ściany i jego oczom ukazał się obraz jak z koszmaru… no i koniec, nagle lądujemy w nowym rozdziale i z innymi postaciami… a ja mam ochotę roztargać książkę i jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi! Ale może, to właśnie dlatego, tak szybko czyta się kolejne strony? Bo nie można wytrzymać nerwowo? Bo cały czas pozostaje się w takim lekkim zawieszeniu? Nie wiem, przeczytajcie i dajcie znać
Logiczny ciąg zdarzeń, do każdego rozwiązania dochodzimy stopniowo, bardzo prawdopodobnie, żadnych nadprzyrodzonych umiejętności, czy dziwacznych przypadków. Sposób szukania śladów, patolodzy opisujący swoje działania, tryb pracy policji, wszystko jest na swoim miejscu.
Polecam Wam, zarówno Nocnego Prześladowcę jak i całą serię o Robercie Hunterze, bo to świetne, policyjne kryminały, trzymające w napięciu od pierwszego zdania, aż do ostatniej strony!
CzaCzytać!