„Dożywocie” Marta Kisiel

Dożywocie Marta Kisiel Czaczytać „Dożywocie” Marta Kisiel
„Dożywocie” Marta Kisiel 5.00/5 (100.00%) Głosów: 7 s

Ja, to jestem taka trochę nie do końca z tych normalnych. Mam grubego kota, po całym mieszkaniu ustawiam albo anioły, w każdej możliwej postaci (ku przerażeniu mojego małżonka), albo meble, które lata świetności niby mają już dawno za sobą a jednak, nieustannie czarują swym urokiem, albo książki rodzaju wszelkiego, lecz bezwzględnie w formie papierowej…  O przysiadaniu z nogami w górze przez dziesięć minut, kiedy o czymś zapomnę to już chyba nie powinnam wspominać, bo jak to mój „Monż” mówi, to całkowity objaw szaleństwa (choć sam już zaczął przysiadać 😀 )…

No to, jak temu wyżej wymienionemu „Menżowi”, pokrótce, opowiedziałam o czym jest Dożywocie Marty Kisiel, to skwitował to jedynie słowami „coś dla Kasi”. I wiecie co ? Miał rację! Bo ta książka wbiła się w moją czytelniczą duszę i zostanie tam chyba na zawsze! Jest Genialna!!

A na tą genialność składa się na humor, często przepełniony tą przecudną, inteligentną ironią, pojawiający się na większości stron i skradający serce chyba największych smutasów. Taki humor, z rodzaju tych mądrych, każących na chwilę się zatrzymać i popatrzeć na siebie troszkę inaczej…

Genialni bohaterowie, którzy nie są wcale a wcale zwyczajni i to zaczynając od Konrada Romańczuka, który otrzymał spadek zupełnie inny od spodziewanego, idąc przez urocze Licho z nieskończonym uczuleniem i manią sprzątania.  Wielokrotnym samobójcą Szczęsnym, którego umiłowanie do poezji potrafi wykończyć nie jednego, Krakersem, dzielnie strzegącym domowego ogniska, Kusym, który pomimo, że nie ma żadnych mocy nadprzyrodzonych to spaja tę opowieść swoją normalnością, Utopców, których imiona zmieniają mój pogląd na oczywistą oczywistość i … jeszcze wielu, wielu innych… I wszyscy cudownie napisani, charakterystyczni i idealnie wkomponowani w historię… po prostu chce się ich czytać ! A „czarne charaktery” ? Nieoczywiste i czasem wcale nie takie „czarne”…

Dla mnie, ta powieść, to też mnóstwo wzruszeń, zmian zachodzących w głównym bohaterze i sytuacji… no chyba najprościej ujmując; pięknych. Takich, że czasem, aż się tę książkę mocniej ściskało w łapach, chcąc wpłynąć na Konrada i wywrzeszczeć mu w twarz „ani się waż”… Ale to jeszcze przed Wami :)

Jeżeli chodzi o samą akcję, to pomimo, że większość wydarzeń ma miejsce w Lichotce i okolicach to dzieję się naprawdę sporo! Więc są i niespodziewane zwroty akcji,  zalążki romansu, kłótnie, broń różnego rodzaju (w tym siekiera), szaleni aktywiści (i to z różnych opcji), protesty i… królik!

Powieść wciąga i trzyma do ostatniej strony. A jak skończysz, to dalej trzyma bo dostajesz jeszcze w pakiecie Szaławiłę, która jest nową częścią starego miejsca i stanowi, zarówno odrębna historię jak i idealne uzupełnienie Dożywocia.

Tak naprawdę… to nie mogę przestać się uśmiechać. Takim jakimś uśmiechem ciepłym i pokręcenie dobrym 😀

Wkładajcie więc Bamboszki! Szykujcie kruche ciasteczko! I to bez względu na to, czy twardo stąpacie po ziemi, czy lubicie fantastykę, obyczajówki, lub sensację! Nieważne jest, czy z przyjaciółmi gotujecie magiczne wywary, uprawiacie jogę, jecie gluten, ścigacie się na motorach, czy zarządzacie setkami pracowników w wielkich przedsiębiorstwach!

Znajdźcie chwilę na tę przygodę…  bo Lichotka lubi wprowadzać zmiany w swych nowych mieszkańcach… może zmieni  i coś w Was!

Polecam!!