J.K. Rowling „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”
Czy jest, na tym świecie, choć jedna osoba, która nie wie kim jest Harry Potter? No cóż, szczerze wątpię. Nawet jeśli nie przeczytałeś książki, to widziałeś film, lub czytałeś na jakimś plotkarskim portalu, o odtwórcach głównych ról w jednym z filmów z serii.
Dziś jednak skupiamy się na samej książce, którą, nie będę tu ukrywać, czytałam całe lata świetlne temu, ale co straszne, pamiętam niesamowicie dokładnie.
Fabuła? Cóż, młody, zupełnie zwyczajny, w żadnym wypadku niemajętny, nękany przez swoją „przyszywaną” rodzinę, człowiek, dowiaduje się, że jest czarodziejem. Napastuje go sowa (nawet kilka) i wielki włochaty facet, który to zabiera go do Szkoły Magii i Czarodziejstwa o dumnej nazwie Hogwart, no i się zaczyna jazda. Bo chłopiec wcale nie jest zwykły. Jest postacią, która zniszczyła najgorszego i najpaskudniejszego „człowieka” na świecie, którym był Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Nasz młody i jeszcze niewinny Harry poznaje w książce nowych przyjaciół, zyskuje wrogów, walczy z ciemnymi mocami, w chodzi w jakiś dziwnie pokręcony związek, z dyrektorem szkoły, stara się rozwiązać tajemnicę Kamienia Filozoficznego itp. itd.
Rowling stworzyła niesamowity świat (ministerstwo, system szkolnictwa, pocztę, różdżki, całe miasta) i genialnych bohaterów. Napisała książkę w jakiś taki przyjemny, prosty sposób, tak, że jeśli przeczytasz pierwszą część, nie możesz nie sięgnąć po drugą. To chyba w tej prostocie kryje się tajemnica jej sukcesu. Bohaterowie których stworzyła, pomimo swoich magicznych zdolności, to zwykli ludzie, dzieciaki i dorośli, którzy czasem popełniają błędy, ale na końcu zawsze stają za swoimi. W świecie Harrego Pottera, jest mnóstwo szarości, która powoduje, że każdy z nas może odnaleźć w tej magii jakiś swój odpowiednik, wytłumaczenie dla popełnionych błędów i trochę tych uniwersalnych, oczywistych prawd (idąc za Monty Pythonem; bądź miły dla innych, czytaj książki, wychodź na spacery), które mają nam wskazać co w życiu jest najważniejsze.
Dziwna sprawa… ja przez Harrego Pottera, na pewien czas przestałam czytać. Po prostu zamiast sięgać po nowe książki, cały czas wracałam do starych części. Tak na wszelki wypadek- ostrzegam.
To przyjemna rozrywka. Warto sięgnąć, nawet jeśli trzydziestka siedzi nam na karku, a nuż widelec odkryjemy tajemnicę nieśmiertelności?