James Clavell, „Shogun”
Clavell pisze, naprawdę, mocne powieści opisujące kulturę japońską; jak na przykład, chyba jego najsłynniejsza książka, o jeńcach wojennych z czasów 2 wojny światowej (Król Szczurów), która stała się światowym bestsellerem… ale, ale! My dziś zajmiemy się Shogunem, pierwszą (chronologicznie) częścią Azjatyckiej Sagi.
Czy jest ciekawie? Cóż, zapraszam do recenzji…
O wybrzeże XVI- wiecznej Japonii rozbija się statek, sterowany przez pilota Johna Blackthorne’a. Wraz z resztą ocalałej załogi, główny bohater, zostaje złapany przez Japończyków. Wkrótce pojawia się intryga, która zaważy o losie całej Japonii.
Nie jest źle, delikatnie rzecz ujmując Fabuła jest naprawdę dobra i w bardzo szybkim tempie, wciąga. Czytelnik, podobnie jak pilot, nie może połapać się w intrydze, ale akurat w tej pozycji, to zagubienie jest jak najbardziej na plus. Czyta się, czyta i… do samego końca, nie można być pewnym niczego! A to niesamowicie buduje klimat.
Postacie bardzo zgrabnie napisane i mamy ich tu cały wachlarz, poczynając od władców Japonii i inne ważnych osobistości a kończąc na zwykłej służbie.
Dzięki tej różnorodności postaci, czytelnikowi łatwiej jest poznać świat XVI/ XVII- wiecznej Japonii. Przyczyniają się do tego także, barwne opisy przedstawiające zwyczaje, maniery czy sposób myślenia Japończyków.
Akcja jest dość spokojna- zwykle, po prostu rozmowa i rozplanowywanie kolejnych działań i, to jest chyba właśnie ten element, który nie wszystkim może się spodobać. W opisie książki jest mowa o wojnie, bitwach i tym podobnych, więc byłem pewien, że coś takiego się pojawi. Niestety, taka „prawdziwa bitwa” była tylko jedna i nie została jakoś wybitnie opisana.
Styl łatwy i przyjemny, książka gruba- ma ponad 1000 stron, okładka też jest jak najbardziej w porządku.
Cóż, ta książka nie jest dla wszystkich. Na pewno nie spodoba się osobom oczekującym akcji czy bitew, ale jest to na pewno ciekawa historia i niezwykły opis Japońskiej kultury. A jeśli dodamy do tego jeszcze miłość, nienawiść, spiski, zderzenie dwóch kultur i naprawdę dobre pióro, to konkluzja może być tylko jedna: CzaCzytać!