Jarosław Grzędowicz „Popiół i kurz”
Popiół i kurz przepełniony jest odcieniami szarości; szarości wielobarwnej, wciągającej i intensywnej, bo nic nie jest tu czarno białe. Ma ten obłędnie tajemniczy, dołujący klimat, który wpija się w czytelniczy mózg, rozwijając się, klucząc na kolejnych stronach i prowadząc nas do rzeczywistości, która odpychając równocześnie, niemożliwie nas przyciąga…
To jedna z tych opowieści, które się nie starzeją. Które czytane po raz drugi sprawiają taką samą radochę i które są i zawsze będą w czołówce. Nie będę ukrywać- Popiół i kurz to mój ulubieniec, do którego zdarza mi się wracać, a nowe wydanie ma jeszcze na dodatek tę hipnotycznie dobrą okładkę, więc, o przejściu obok obojętnie nie było mowy!
Świat Pomiędzy pełen jest stworzeń przedziwnych; są tam istoty, które łatwo wziąć za potwory, są zagubione dusze potrzebujące przewodnika i jest też Charon- współczesny do bólu i bardzo ludzki, bo tak po prawdzie… To człowiek pełną gębą. Rządzący się ustalonymi przez siebie prawami i podążający ścieżkami, które sam sobie wytyczył.
Fabularnie to jest tu po trochę wszystkiego; sensacji, kryminału, no i fantastyki oczywiście. Wątek główny, czyli próba rozwikłania zagadki śmierci przyjaciela, ma kilka eleganckich odgałęzień, ale prowadzi nas logicznie do finału, który, tak szczerze, aż prosi się, by pociągnąć go dalej… Jest w Popiele i kurzu mrok taki, melancholia i jeszcze mocne uderzenie z odrobiną szaleństwa; czyli misz masz tego co w Grzędowiczu dobre i intrygujące.
Autor zadbał nie tylko o przyciężką atmosferę, ale o najdrobniejsze szczegóły. Nawet to co pijają czyśćcowe dusze ma w sobie coś niesamowitego…
Jest i kobieta, taka jaką winna nosić ta opowieść; silna, dziwna, magiczna i oczywiście zafascynowana naszym psychopompem.
Panuje w tej historii smutek. I nic w tym dziwnego, w końcu Popiół i kurz jest o facecie który przeprowadza dusze „na tamtą stronę”, a dusze owe smutne są i często samotne. To straszne, że zostają tak w tym świecie gdzieś pomiędzy jedną śmiercią a drugą i nawet nie do końca zdają sobie z tego sprawę.
Umieranie widzi mi się straszliwym wydarzeniem, nie jestem jedną z tych osób, które ze spokojem powiedzą; no tak kiedyś umrzemy. Nie, nie; ja ten proces rozkładam na milion czynników i nieustająco mam nadzieję… Dlatego czytanie tworów wszelakich, gdzie „coś tam jest później” w jakiś sposób pomaga. Nawet jeśli owo „coś tam” do przyjemnych nie należy 😛
Popiół i kurz przeczytać musicie koniecznie, bo dzieje się tu dużo, ciekawie i przytłaczająco fantastycznie!
Ach, no i pamiętajcie, by skitrać coś tam sobie za cegiełką, czy w poduszce, albo w buta podeszwie… Tak na tylko WSZELKI WYPADEK, bo przecież nigdy nie wiadomo…
CzaCzytać!