Krystyna Chodorowska „Triskel. Gwardia”
Jak człowiek jedzie na urlop; a raczej, jak czytający człowiek jedzie na urlop, to zabiera wszystkie książki jakie może i ma taką cudną wizję, że będzie czytał i nic więcej nie robił. Ale, jak to w życiu bywa, rodzina chce na spacer, tu morze wzywa a tu trzeba jakąś konwersację odbyć i… czasu na nic nie ma. Tylko, że ja się zaparłam i czytałam nocami i niech przeklęta będzie Triskel Gwardia, bo jak ją zaczęłam o 22 to skończyłam nad ranem; nie mogłam się oderwać!
Chodorowska stworzyła wciągającą opowieść o młodych ludziach z fantastyką i walką o wolność w tle. Mamy tu zarówno wspomnienia związane z głównymi bohaterami jak i pędzącą do przodu fabułę naszpikowaną niesamowitymi supermocami poszczególnych postaci.
Walka o wolność to temat, który można spłycić do patetycznego bohaterstwa, albo, tak jak w tym przypadku, nadać mu kształt, dodać trudne wybory, szarości i pokazać, że nie wszystko przychodzi łatwo a dobro, bywa, że nie jest tak oczywiste jak mogło by się wydawać i dzięki niech będą za to Autorce!
Jeżeli chodzi o samą fabułę, to jest ona bardzo zwrotna. To nie jest tak, że cała historia opiera się na jednym wątku; tu się naprawdę sporo dzieje. Trzeba się połapać w tym kto jest z jakiej opcji i o co tak naprawdę walczą poszczególne frakcje. Ja się troszkę pogubiłam na początku, ale potem szybko weszłam w rytm i już płynnie zmierzałam do końca. Historia pomimo, że wielowątkowa nie stwarza żadnych problemów logicznych; jest przemyślana i tworzy wstęp do mocnej serii fantasy nie tylko dla młodzieży.
Bo okładka i ilustracje mogą trochę zmylić, szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś zupełnie innego, jakiegoś większego luzu, a dostałam opowieść o młodych ludziach, ale napisaną dojrzałym, dobrym piórem i… chcę więcej.
Ach! Jeszcze trzeba zwrócić uwagę na wszelkiego rodzaju potyczki, walki, czy… snajperskie umiejętności, bo trzymają poziom i napięcie na bardzo wysokim poziomie.
Element romantyczny, w żadnym wypadku nie przesłodzony i mocno niedookreślony, więc dokładnie taki jak lubię.
Fajne jest to, że Maydey i Duncan, będący tak blisko we wczesnej młodości, teraz, spotykają się po latach i stają po dwóch stronach barykady a jednak, mimo wszystko, wciąż coś ich łączy. W ogóle charakterystyka poszczególnych postaci, konflikty wewnętrzne są bardzo dopracowane i nie trącą banałem, za to tworzą klimat Gwardii i stanowią mocną podstawę dla kolejnych tomów.
Inne wymiary, trochę fizyki, spiski, tajemnice, podziały społeczne, różne kultury (genialnie dopracowane!) i zakończenie, które powoduje, że choć myślałeś, że wiesz wszystko, to jednak masz jeszcze wiele do odkrycia; to sprawia, że Triskel Gwardia ma w sobie zadatki na klasyka gatunku, który sprawiać mi będzie nieustającą radość
Polecam Wam mocno ten debiut, bo Krystyna Chodorwska otwiera nową serię w ten najlepszy i zarazem najstraszliwszy z możliwych sposobów, czyli… nie pozwala „zniknąć się” z głowy pytaniu „kiedy dowiem się jak to się wszystko skończy”; bo wyczekiwanie na kolejną część, dla niecierpliwców, jak nic, łatwe nie będzie 😉
Niech żyje wolna Sidheania! CzaCzytać!