Krzysztof Haladyn „Ostatnie namaszczenie”

Krzysztof Haladyn Ostatnie namaszczenie Czaczytać Krzysztof Haladyn „Ostatnie namaszczenie”
Krzysztof Haladyn „Ostatnie namaszczenie” 5.00/5 (100.00%) Głosów: 5 s

Po Krzysztofie Haladynie spodziewałam się kolejnej części Cyfraka, bądź czegoś takiego odjechanego z technologicznymi, przyszłościowymi nowinkami w tle… No dobra, ja wiem, okładka Ostatniego namaszczenia powinna była dać mi do myślenia, ale sami wiecie- okładka okładką, a środek może jednak klimat mieć inny… taaa; yhmm…

No, w każdym razie otwieram, patrzę, a tu partyzantkę AK i II Wojnę Światową dostaję i już po pierwszym, bardzo krótko trwającym zadziwieniu (które, tak wiem, niezbyt dobrze o mnie świadczy), tych kilku początkowych wersach, wciągnęło mnie na tyle, że moje wszelakie założenia czy plany, miałam, już do końca powieści, w głębokim poważaniu!

Żeby wejść w tę historię, musicie wyobrazić sobie oddział, który stara się przetrwać i obronić swojej ojczyzny jak największy kawał się da. Ludzie w owym oddziale egzystujący, są z tych najróżniejszych, czyli trafią się i tacy, którzy wojnę mają bardzo głęboko zakorzenioną, ci co to w życiu doświadczyli przeogromnego syfu, plus jeszcze młodzi, zakochani, mężczyźni, kobiety i… Ksiądz. A no, właśnie! To nie jest żadna pomyłka- Ksiądz, postać pierwszoplanowa. Taki facet, co to odprawia nabożeństwa, spowiada i wyznaje wiarę, żeby drugi policzek nadstawiać (choć  jak możecie się spodziewać, Wojna już tak ma, że weryfikuje, najróżniejsze prawdy… i wierzenia).

Cała opowieść nabiera rumieńców, kiedy to nasz Kapelan, znajduje pewną księgę zaklęć (grymuar) i zaczyna używać owej księgi by pomóc, ale cóż, jak już za nieznane moce się człowiek zabiera i do tego jeszcze jakby tak trochę z magią starą zmieszane, niekoniecznie z dobrego źródła siłę swą biorące, to bywa, że takie opowieści, nagle przestają nieść radość i jednorożce, a w zamian za to ciemno się jakoś robi, i straszno… i groźnie troszeczkę…

Krzysztof Haladyn świetnie operuje słowem, buduje napięcie i obdarowuje Czytelnika bohaterami, którzy są szaleńczo nieoczywiści i co rusz zaskakują. Ta książka, fabularnie, to po prostu majstersztyk; nie ma momentu nudy, czy przydługiego opisu, tu tak to wszystko jest ładniutko poukładane, że wizja odłożenia książki, nawet na chwilkę malutką, ból sprawia i… do szału doprowadza.

Elementy fantastyki powiązane są, nie tylko, ze starą magią, ale też naukowymi dziwami (wciąż jednak mającymi swe podwaliny w magii). Opisy działania konkretnych zaklęć, czy nawet samo ich wymawianie i tworzenie, to elementy fajnie nakreślone i dające dużego kopa dla opowieści. Sam świat przedstawiony i realia, zarówno panujące w wiosce, jak i kryjówkach oddane wiernie i prawdopodobnie; było chłodno, głodno, niebezpiecznie, a przywódcy to mieli już konkretnie przerąbane i, co najlepsze, wiedzieli o tym…

Walki napisane tak jak lubię, tj. z zachowaniem realizmu i syfu. Bez upiększeń i młodych, niedraśniętych kulą chłopców na białych rumakach; nie, tu trup ściele się gęsto, a każdy pojedynek nasączony jest wielkimi emocjami…

Jest w Ostatnim Namaszczeniu moment na zastanowienie się co tak naprawdę jesteśmy w stanie poświęcić dla tego co jest dla nas ważne… To zatracenie człowieczeństwa mające prowadzić do większego dobra, czy zwycięstwa ogółu- to jest właśnie ta kwestia, która nieustannie mnie zastanawia i trochę fascynuję- poświęcenie siebie, czy wartości, byle by uzyskać to czego naprawdę oczekujemy, no właśnie, ale czy to jest to czego nam potrzeba? Czy cena jaką poniesiemy w pewien sposób nie przeczy temu o co walczymy? Wolność rozumieć można przecież na tak wiele sposobów… Jest tu trochę takich „rozkminnych kwestii” i są one naprawdę, ale to naprawdę, mocne!

Bierzcie i czytajcie ją wszyscy! Bo nie dość, że to genialnie pokręcona, partyzancka fantastyka, to jeszcze do myślenia zmusza, a przyjemności z czytania ma się cały ogrom!

Świetna książka! CzaCzytać!