Kurt Vonnegut „Kocia Kołyska”
Jonasz, narrator, zamierza napisać książkę o życiu twórcy bomby atomowej- Feliksie Hoenikkerze. Zbiera swoje materiały trafiając na współpracowników doktora, członków jego rodziny, a w końcu na niezwykle specyficzną wyspę San Lorenzo, gdzie nikt, ale to NIKT, nie jest bokononistą…
To tak pokrótce o czym jest, ale wiecie co? Bez względu na to co tu napiszę, nie przygotuję Was na to co dostaniecie, bo jest w tej książce taki pokręcony, surrealistyczny, pozornie zabawny i równocześnie przerażający obraz ludzkości, że po chwili zastanowienia spada na Was myśl, że uśmiech jest jak najbardziej nie na miejscu, a prawidłową reakcją byłoby nad losem, tej jakże durnej ludzkości, zapłakać…
Poszperałam po recenzjach, po artykułach i wtedy też, sama powieść, nabrała zupełnie nowego wymiaru, bo, żeby pojąć ją w pełni, musicie dogrzebać się do informacji, w jakich czasach Vonnegut ją pisał, czym był poruszony i jakie miał doświadczenia po wojnie… W głowie, od razu pojawi się Kuba, w myśli wplącze polityka, pojęcie zbrodni wojennych, obojętność no i… bomba.
Kocia Kołyska napisana jest językiem prostym. Zdania są krótkie i oddają ten dziwny klimat, dziwnej opowieści. Vonnegut pisze w taki sposób, że pokazuje nam różne „oczywiste oczywistości” bez upiększeń, czy dodatków, dzięki czemu, paradoksalnie, nabierają one totalnie nowego znaczenia…
Jest tu cała masa osobistych smaczków, bo i Kołyska jest niezwykle osobista; np. fakt, że dialogi rodzeństwa Hoenikkerów, to wierne odzwierciedlenie rozmów Vonnegutów (a rozmowy owe są… specyficzne ), do tego dochodzi atak nuklearny, rozumienie dobra i zła i całe to zimno- wojenne szaleństwo i nagle zdajecie sobie sprawę, że otrzymaliście książkę o tym, że ludzie nie dość, że są popaprani, to jeszcze, na dodatek, ich życiem rządzi przedziwaczny przypadek…
Czy Kocią Kołyskę powinniście przeczytać? Bezwzględnie, bo to taka powieść, która zagnieździ się w Was głęboko i będzie o sobie przypominać, gdy tylko pojęcie działań mniejszego zła dla większego dobra, pojawi się na horyzoncie…
To nie jest łatwa i zabawna historyjka, lecz historia, która pisana była, gdy wiadomo już było, że ten nasz świat jest grubo popieprzony, a może raczej… że to my, nie jesteśmy dla niego zbyt szczęśliwym dodatkiem… Obnaża wiele z naszych przywar, zmusza do myślenia, a zakończeniem, to już totalnie rozwala cały system nerwowy
CzaCzytać! Koniecznie Cza!! Bo może, ktoś, kiedyś, zobaczy kota… zobaczy kołyskę…