Marcin Sergiusz Przybyłek „Orzeł Biały” wydanie II
Oto i ono- piękne, pachnące nowością, przyciągające okładką- świeżutkie wydanie Orła Białego. I ja wiem, wiem, że miałam nie recenzować nigdy książki po raz drugi, ale po pierwsze; czasem, po prostu, trzeba 😊 A po drugie; nowe wydanie; nowy epilog!
Jak mi się czytało? Fantastycznie i totalnie inaczej równocześnie, ale dajcie mi moment na krótki wstęp, co to tym co jeszcze nie wiedzą co i jak, pokaże co i jak.
Marcin Sergiusz Przybyłek zaproponował ludziom nieśmiertelność na kartach swojej powieści; dał im trzy opcje- cywili, orków i żołnierzy- prosząc o imię, ksywkę i kilka słów o sobie, a potem jakąś magiczną mocą i potęgą umysłu umieścił ich razem w Orle Białym, gdzie wszystko się na świecie pochrzaniło, bo powstał lek na nieśmiertelność, który po kolei aprobowały kolejne kraje. Jedynie w Polsce kłótnia goniła kłótnie. Pytanie czy „ta nieśmiertelność to wypada” słychać było w każdej możliwej opcji krajem rządzącej… A jak się tak kłócili to się okazało, że N-Gen ma skutki uboczne i ludzie tak, są stosunkowo nie bardzo w umieranie, ale przy okazji zielenieją, rozrastają, pałają żądzą mordu (przy równoczesnym kurczeniu intelektualnych zasobów) co do tych co leku nie skosztowali i przepis na wojnę mamy gotowy- Polska kontra świat 😊
Fabuła pędzi, ale w sposób świetnie wyważony. Akcja pomimo wielu wątków, zakrętów i olbrzymiej dynamiki zwalnia od czasu do czasu dając nam przezabawne dialogi, plany, wspomnienia i relacje. To taka chwila na oddech która nie nudzi, a ubarwia. Przywiązujemy się dzięki niej do poszczególnych postaci, poznajemy je bliżej, a co poniektórzy szczęśliwcy mają okazję by się w nich odnaleźć.
Co urzekło mnie najbardziej? A no przede wszystkim to, że kiedy taki ork ginie, to oczywiście otrzymuje barwne „wybebeszył” ale, że Autorem jest Marcin Przybyłek to dowiadujemy się również, że ucierpiała prostata, pęcherz moczowy, nerki i duże połacie (sic!) jelita cienkiego. Czyż to nie jest wspaniałe? W tym nagromadzeniu kurw, jebania itp. nagle objawiają się nam eleganckie i świetnie rozpisane rany, czy też rodzaje śmierci. Nadaje to całemu obrazowi takiego przerysowanego groteskowego looku, który jest dla Orła Białego idealną wizytówką.
Powieść zachwyci militarnych zapaleńców; pojazdy, broń, bitwy; każdy z tych elementów dopracowany jest do granic możliwości, dając nawet nam, laikom, kupę satysfakcji. Orzeł jest monumentalny pod wieloma względami i to jedna ze składowych najmocniej wpływająca na ten monumentalizm.
Teraz tak, to świetna książka. Dobrze się ją czyta. Jest fajnie napisana i porwała mnie poczuciem humoru, ale za drugim razem zmusiła też do refleksji. Bo widzicie pełno tu czynów wielkich i… śmierci. Niby jest śmiesznie, ale chcąc nie chcąc zaczynasz w pewnym momencie zastanawiać się nad ludzką śmiertelnością, nad bohaterstwem, przyjaźnią, czy też pragnieniem odzyskania tego co stracone. A patriotyzm? Czy gdyby wojna zawitała w polskie progi, to wywołałaby taką postawę jak w żołnierzach Twierdzy? Czy byłoby nas stać na takie oddanie? Czy naród, pochodzenie predestynowałoby nas do walki? Czy oddalibyśmy życie za najbliższych? Ja wiem, że tych „czy” jest sporo i w waszym czytaniu nie muszą się pojawić, ale mnie nie chciały opuścić przez dłuższą chwilę.
Orzeł Biały odkrywany być może na wiele sposób i wyciągnąć możemy z niego właśnie to co na daną chwilę jest nam potrzebne; obłędną przygodę, potężny kawał dobrej rozwałki, fantastykę w wydaniu orkowym, komedię powodującą salwy śmiechu, ale bez względu na to jak postanowimy ją przeczytać, to bezwzględnie przeczytać ją trzeba.
Ach no i jest jeszcze epilog stanowiący idealne podsumowanie dla tej niezwykłej historii; jak cukrowa wisienka na jeszcze bardziej cukrowej babeczce 😊 Oczy z każdym kolejnym słowem otwierały mi się szerzej, aż sięgnęły linii włosów i zostały tak, aż do momentu… Wynurzenia A jak już się wynurzył, to mnie już wszystko puściło i… Tak zostało 😀
CzaCzytać, bo obietnica wieczności może mieć różne oblicza…