Martyna Raduchowska „Czarne Światła: Łzy Mai”
Nie ma tu ani kawałeczka moich starych wiedźm czy pecha. Jest cyber rzeczywistość, nanotechnologia i cała masa dziwnych, trudnych do wymówienia słów.
Nie lubię SF, trzeba się tam przedzierać przez pojęcia które nigdy nie będą dla mnie do końca jasne.
Ale nie mogłam nie przeczytać tej książki. A czy przeczytam część druga? Na pewno!
Po pierwsze główny bohater to glina po przejściach, dziwak nie lubiący robotów a żyjący w ich świecie.
Po drugie mamy tu maszyny walczące o możliwość odczuwania.
Kiedy czytasz tę książkę cały czas gdzieś po cichu kołacze ci myśl, że niedługo wyhodowanie niepsującej się wątroby, lepszych oczu, czy innych takich będzie codziennością.
Nie mogłam sobie z tą książką poradzić, czytałam i czytałam, niby chciałam zostawić, ale jakoś przez sentyment nie mogłam i nagle gdzieś pod koniec BUM. Cały ten kryminalny wątek ukryty w maszyniastym świecie wydał się sensowny, akcja nabrała tempa i już wiedziałam że przepadłam.
Zaczynając, miałam nadzieję, że napiszę, że jest to książka dla fanów kryminału, ale może im być po prostu za ciężko przebrnąć przez ten cyber nano technologiczny świat. Dla fanów SF – majstersztyk.
Co do lubiących to i to myślę, że to pozycja na którą czekali. Polecam