Rachel E. Carter „Kandydatka”
Z seriami fantasy bywa różnie; Autorzy skupiają się na niezwykłych światach, rozbudowują fabułę, albo uzależniają nas od losów bohaterów, których to okalają odpowiednimi magicznymi warunkami; ten trzeci przypadek to właśnie seria Czarny Mag, gdzie, po prostu, nie sposób się nie zżyć z poszczególnymi postaciami.
Tomy mamy już trzy; pierwszy (Pierwszy rok) wciągnął mnie tak bardzo, bardzo, drugi (Adeptka) przytłoczył wątkiem romansowym, a trzeci, trzeci to jakby zupełnie inna historia, bo, nie ma co ukrywać; Kandydatka jest o wiele dojrzalsza od swych poprzedniczek, no i zwrotami akcji nie tylko zaskakuje, ale też tak koszmarnie uzależnia, że nie jest się człowiek w stanie wybronić, tylko z uporem maniaka czyta i czyta, nawet gdy czytać nie powinien…
Ryiah mierzy się z nowymi obowiązkami zarówno maginii jak i narzeczonej księcia. Więc wiecie, dworskie życie, całe tabuny spisków, ludzi przeróżnych i totalnie nowe spojrzenie na tych najbliższych, którzy wcale a wcale nie muszą w pełni odpowiadać naszemu wyobrażeniu i których wyobrażenie o nas może się też grubo różnić od rzeczywistości…
Bardzo na plus relacje międzyludzkie, to co wypada, czego się od nas oczekuje- to takie prawdziwe, że, aż czasem trudno się z bohaterami nie utożsamiać; wybór pod tytułem „czas z przyjaciółmi, rodziną, czy też sukces zawodowy”, to przecież tak bardzo aktualny temat, a próby osiągnięcia kompromisu, nie zawsze się w tej kwestii udają i to nam, postaciom, jak najbardziej realnym.
Magii jest sporo i muszę przyznać, że ten magii rodzaj, bardzo mi odpowiada, dlaczego? Cóż, przede wszystkim sięganie po nią niesie ze sobą konsekwencję a władający mocami nie tylko nie jest wieczny, ale też ma ograniczone możliwości i… starzeje się. Do tego dochodzi sposób na jej wyzwolenie, ból, oczywiście w pakiecie są także pojedynki; wszystko to jest stworzone ze smakiem, bez cukierkowatości i tak dziwnie łatwe do wyobrażenia, co znów daje nam bardzo prawdziwy (pomimo swej fantasy genezy!) w odbiorze przekaz- akcja równa się reakcja…
Romansowy wątek tym razem bardzo mi odpowiadał, bo skupiał się na pożądaniu i niedopowiedzeniach, co znów oznacza, że nasze gołąbeczki poznają się coraz lepiej i choć do spięć dochodziło, to nie przejmuje ten wątek władzy nad całą fabułą, a dodatkowo ta wizja pojedynku, czy też rywalizacji pomiędzy parą zakochanych w sobie ludzi? No, sami przyznajcie- pomysł w punkt i to taki podkręcający napięcie do maksimum.
Co jeszcze? A no są koszmarne tortury. Pojawia się kwestia wyboru pomiędzy dobrem, a złem i dodatkowo niedookreślenia czym owo dobro, czy też zło w rzeczywistości naszej Kandydatki jest. Rodzinne perypetie, dworskie intrygi to taka kumulacja, która razem tworzy świetny wstęp do kolejnych tomów i naprawdę głębokiej opowieści.
Rachel E. Carter zaskoczyła mnie tym tomem niezwykle na plus i coś czuję, że stać ją na wiele więcej i tego „wiele więcej” doczekać się już nie mogę.
CzaCzytać!