Robert Seethaler „Całe Życie”

Robert Seethaler Całe Życie Czaczytać Robert Seethaler „Całe Życie”
Robert Seethaler „Całe Życie” 5.00/5 (100.00%) Głosów: 3 s

Ten nasz XXI w., to czyste szaleństwo; nieustający pęd, rozwój technologiczny, godziny spędzone przed monitorami komputerów i ten brak chwili dla siebie… „Całe życie” ma to do siebie, że zmusza Czytelnika do zatrzymania się i daje mu tę niezbędną do przeżycia chwile wytchnienia. Chwilę, z której potrzeby, możemy nie zdawać sobie nawet sprawy, aż do momentu sięgnięcia po tę pozycję…

To historia Andreasa Eggera i choć poznajemy go już jako dorosłego człowieka (w roku 1939), to powieść, opowiada nam jego dzieje od wieku młodzieńczego, aż do śmierci. Przez większość życia pracownik fizyczny, imający się przeróżnych zajęć, przez chwilę żołnierz, jeniec, mąż, przewodnik; prosty człowiek z prostymi marzeniami.

Jest tu też miłość, taka nieskomplikowana, ale niesamowicie piękna. Jest mnóstwo bólu, bo życie Eggera nie należało do łatwych. No i jest zmiana, pojawiająca się stopniowo, ale nieustępliwie, w małej wiosce u stóp austriackich Alp; samochody, telewizory czy turyści zaczynają tworzyć nową rzeczywistość, od której nie można uciec, ale i nasz główny bohater tego nie robi, przyjmuje ją spokojnie, dostosowując się do niej na swój własny sposób.

Powieść jest napisane bardzo prostym językiem. Bez upiększeń czy takiego „rozmyślania” na siłę. Akcja idzie do przodu, powoli pokazując nam kolejne etapy życia Andreasa.

Tak naprawdę, w tej książce jest coś takiego, co ciężko zdefiniować… mnie np. uspokoiła. Sprawiła przyjemność, ale taką trudną do opisania, to chyba przez tę prostotę i to życie, niby tak zwyczajne a jednak zupełnie dla mnie niepojęte i dziwne. Bo chyba, właśnie, takie, które już nie wróci.

Myślę, że to nie jest książka dla każdego, że trzeba do niej trochę dorosnąć, poczuć potrzebę przeczytania czegoś innego, zatopienia się w tym spokoju, smutku i jeszcze w tej dziwnej normalności, czy może nawet, nieuchronności losu.

„Całe życie” porusza i sprawia, że to 160 stron, choć na chwilę, odrywa nas od tego co jest i pokazuje to co było. A przy okazji każe się zatrzymać i zastanowić, czy to „co jest” to na pewno to, czego potrzebujemy.

Polecam!