Shelley Parker- Chan „Ta która stała się słońcem”
Czasem chcący, a czasem tak zupełnie niechcący trafia się na książkę niezwykłą. Taka niezwykłość dla każdego wiązać się może z czymś innym, bo ważne być może przesłanie, styl, fabuła, postać, czy sposób bycia. Ta która stała się słońcem niesie ze sobą wiele różnych prawd, sporo poglądów, a sposobów życia całą masę, ale dla mnie odkryciem jest sama zawarta w niej historia i sposób w jaki ewoluuje główna bohaterka.
Autorka z olbrzymią precyzją przeprowadziła całą opowieść. O, np. sam początek i brak wskazania imienia dziewczynki, niby takie nic, ale w pewnym momencie Czytający zdaje sobie sprawę, że ten brak imienia jest symboliczny i jak jest to genialne, wyważone zagranie; to poznawanie losów istoty, która nie zgodziła się na przyjęcie przeznaczenia, a za to postanowiła stać się kimś innym, by osiągnąć wielkość.
Obserwowanie tego jak ktoś się zmienia, ale równocześnie nie posiadanie wiedzy o tym kim stanie się na końcu, tzn., nie! Źle. Mamy jakieś tam wyobrażenie, ale nieustannie się ono zmienia, by w końcu osiągnąć taki poziom, że aż no, słów brak. Po mistrzowsku jest to wszystko rozpisane. Pytanie; lubić czy nie lubić, pojawiało mi się w głowie co chwilę i co ciekawe w odniesieniu do kilku osób. Coś nowego się w tej książce wyczuwa; zagwozdkę jakąś taką przyjemną w odkrywaniu.
Świat przedstawiony rozbudowany logicznie i mądrze. W sposób cudownie wręcz niewyczuwalny łączy w sobie delikatne elementy fantasy z tymi historycznymi. Zarówno podziały gdzieś tam na górnych szczeblach władzy, jak i pomniejsze miejscówki, czy też warstwy społeczne zarysowane tak, że wiemy od razu kto jest kim i… Po co jest.
Co do intryg; uch, tu się dzieje. Czasem miałam wrażenie że każdy coś kombinuje, choć czysta dusza też się znalazła. To nie jest powieść jednej postaci; Ta która stała się słońcem jest jedna, ale towarzyszą jej inni bohaterowie. Prowadzą swoje historie równolegle i dają nam wielowątkową pełną fabułę, która z każdą stroną robiła na mnie coraz większe wrażenie.
Jest tu miejsce dla każdego; tych co to lubią intrygi, pojedynki, niuanse, ale także strategię i monumentalne bitwy. Wszystko jest wyważone, nic nie przeważa; ta książka to opis drogi do osiągnięcia celu, przybrana wielowątkową fabułą odzianą w azjatycką kulturę przepełnioną zarówno bogactwem jak i głodem.
Romans? Nieoczywisty, bo taki, nie do końca. Wiemy kto kogo lubi czy pożąda, ale nie ma tu miejsca na jakieś wielkie uczucie; jest poszukiwanie i pragnienie, no może też zalążek związku, ale takie to wszystko bardziej początkowe i jeszcze nie do końca pewne.
Polecam, bo to świetna powieść.
CzaCzytać, bo nawet będąc blisko, nigdy nie masz pewności co kimś kieruje…