A.G. Howard „Alyssa i czary”
Kiedy rozmawiałam z przyjacielem o Alicji w Krainie Czarów Tima Burtona, powiedział mi, że odczuwał dyskomfort, oglądając ten film; wielkie głowy, chude nóżki, wszechogarniające poczucie, że to zaburzenie rzeczywistości, przytłacza. A ja, w moim uwielbieniu dla dziwności i jakiejś takiej psychodelii, powiedziałam mu, że to właśnie ta kreacja świata przyciąga mnie do twórczości reżysera; połączenie wzniosłych momentów z makabrą i bajkową, lecz przerażającą scenerią; ideał.
Dokładnie taka jest powieść Howard; z jednej strony opowiastka dla młodzieży o rodzinnych problemach i zauroczeniu, a z drugiej, mroczny świat przepełniony abstrakcją.
Alyssa to outsiderka z wąskim gronem przyjaciół, oddanym ojcem i mamą przebywającą w zakładzie dla umysłowo chorych.
Alyssa jest także potomkinią słynnej Alicji z książki Lewisa Carolla. Nic, więc dziwnego, że, widząc szanse na uratowanie swojej rodziny (od klątwy!!!), postanawia wybrać się w podróż, której początek ma osławiona królicza nora…
Bohaterowie powieści to zarówno postacie ze świata realnego, takie jak Jeb czy Jen, jak również istoty z rzeczywistości po drugiej stronie lustra- z jednej strony dobrze nam znane, a z drugiej, całkowicie zmienione przez Autorkę, która nadała im prawdziwy kształt i obdzierając z bajkowości wytworzyła cechy mroczne i niekiedy zupełnie abstrakcyjne.
Bałam się, że to będzie tylko odświeżona wersja oryginalnej Alicjii, jednakże już na początku okazało się, że to totalnie inna historia mająca, tak naprawdę, jedynie swój początek w dziele Carolla.
Fabuła jest bardzo płynna i wartka; zgrabnie przeplatające się wątki i zaskakujące zwroty akcji, które sprawiają, że książkę bardzo szybko się czyta.
Wątek romansowy, dla mnie trochę zbyt intensywny; tzn., wszystko ok, ale było go trochę za dużo. Czasem gdy działo się coś mocno niesamowitego i istotnego dla przebiegu powieści, tempo było zwalniane przez nagły przypływ rozmyślań nad tym czy należy pocałować współtowarzysza, czy może jednak przystopować w związku z jego dziewczęciem, przebywającym gdzieś daleko. Sam pomysł, jednak, na połączenie tej dwójki postaci jak najbardziej na tak i chcesz czy nie, będziesz im kibicować aż do ostatnich stron, bo fajnie jest czytać o tak dobrym uczuciu… tylko ten przesyt, ale do przeżycia.
Największym plusem jest, bezsprzecznie, świat przedstawiony, który bardzo mocno oddziałuje zarówno na wyobraźnie jak i na odbiór książki. Baśniowe lokacje, przerażające istoty i ten element dziwaczności, który mnie bardzo pociąga i… wciąga Bardzo trudno jest się oderwać i wrócić do „normalności”; takie szaleństwo jest przeze mnie w książkach, jak najbardziej, pożądane, więc tu miałam wszystko czego potrzebuje.
Dużo jest też emocji, które kierują zarówno Alyssą jak i jej towarzyszami. Są bardzo dobrze przemyślane i w żaden sposób nie przerysowane.
Interesująca jest też sama tajemnica, zarówno pochodzenia jak i klątwy ciążącej na rodzinie głównej bohaterki. Z biegiem czasu Czytelnik dowiaduje się coraz więcej i na tyle dobrze stopniowane jest napięcie, że potrzeba rozwiązania zagadki towarzyszy Ci od zamknięcia książki wieczorem, aż do następnego poranka gdy po nią sięgasz ponownie; wiecie, nie ma tej potrzeby przypominania sobie co wydarzyło się na poszczególnych stronach by wejść w lekturę. Wydarzenia są tak żywe, że bez względu na to jak dawno się powieść odłożyło, to od razu płynnie się w nią wchodzi. Brak takich mącących, czy zaburzających odbiór elementów- każdy jest na swoim miejscu i dobrze ciągnie opowieść.
To fascynujący debiut i z niecierpliwością będę oczekiwać na dalsze losy Alyssy.
Czasem, gdy już dorośniemy, zapominamy o bajkowym świecie w jakim przyszło nam żyć w dzieciństwie… a co, gdyby okazało się, że Twój zmyślony przyjaciel, był jednak całkiem realny? Może świat w którym właśnie jesteś, tak naprawdę jest tylko snem…
Zegar tyka! Pospiesz się, bo możesz zapomnieć jak dostać się na drugą stronę lustra…
CzaCzytać!