Andrzej Ziemiański „Cyberpunk. Odrodzenie”
Ileż ja się naczytałam o tej premierze, że „bo gra”, „bo Ziemiański”, „bo okładka”… no tych „bo warto”/ „bo nie warto” cała masa była, ale jakoś podeszłam do tematu na totalnym luzie. Dlaczego? Otóż, przeczucie we mnie jakieś przyjemne się zagnieździło, a każda wzmianka o Cyberpunku wzbudzała lekki oczekiwania stan, więc… przeczytałam
Fabularnie jest mocno kryminalnie, no bo w końcu poszukujemy mordercy, ale co ciekawe, od samego początku wiemy kim owy morderca jest, a zadaniem pewnego byłego gliniarza i urokliwej oszustki jest wyłuskanie go z zamglonych zakamarków miasta…
Podobało mi się prowadzenie tej powieści; dobrze dawkowane napięcie, podział na rozdziały ze względu na postać, która w nich uczestniczy i styl, który nie pozwala się oderwać. To nie jest książka, przy której piszczysz, bo nagle coś wyskakuje zza ściany; nie, tu akcja jest ładnie rozłożona, spodziewasz się uderzenia, bo zdajesz sobie sprawę, że jest to dla niego miejsce idealne, ale samo uderzenie jest czasem tak potężne, że pozostaje jedynie zebranie szczęki z podłogi; czyli jest tak, że może za często nie uderza, ale jak uderzy to z przytupem
Fajnie napisana, luźno, z pomysłem i dobrym rozplanowaniem.
Elementy „cyber” , a raczej taki element główny, bardzo w stylu postaci u Ziemiańskiego; bo pyskaty, trochę przemądrzały, ale przede wszystkim z dużą wiedzą i potencjałem. Tak samo jest z bohaterami; dostajemy śliczną buzię, ale też umierającego gliniarza i speca od technicznych spraw, który jest geekiem na wskroś (jego przymiarki przed wyprawą to majstersztyk 😉 ).
Strzelaniny, walki wręcz, snajperzy, czyli wszystko to co fani „hardcorowej naparzanki” lubią najbardziej, są w Odrodzeniu i są przemyślane; dynamiczne i ostre.
Sam świat przedstawiony; mmmmm (czyli tak mruczę teraz przeciągle) – genialny! Zakazane Miasto i jego rozbudowa do góry to pożywka dla wyobraźni. Dzielnice zajęte przez poszczególne gangi, wszechobecne Reno Mobile, wojskowi, bywalcy knajpek… Każda cząstka jest idealnie rozpisana i wpasowana w całość tworzącą ten brudnoszary i jakże fascynujący świat.
Autor skradł tu moje serce takimi zgrabnymi smaczkami, jak np. fakt, że środek dnia to nie pora na włamywaczy, że ludzie z protezami i innymi wszczepami muszą… „pachnieć”, samym sposobem bycia Kitty Hawka, czy finałem i rozwiązaniem zagadki. Wiecie, to te momenty, gdy uśmiechacie się półgębkiem myśląc; „O! To dobre!”.
Czyli co? wygrywa opcja „bo warto” , bo jest pełen zagadek, naszpikowany technologią i ciętym językiem, czyli jak nic Cyberpunk od Andrzeja Ziemiańskiego czytał się świetnie!
Tak to czasem bywa, że pada strzał i… Rozwala Wam głowę. Popatrzcie na to jak na okazję, nie na koniec, gdyż zdarzyć się może, że dusza jakaś dobra, pragnąc coś na Was ugrać, podaruje Wam drugą szansę, implant… To znaczy impuls jakiś i staniecie się kimś, kim nigdy nawet nie myśleliście, że być możecie…
CzaCzytać koniecznie!