Anna Korzeniowska „Z plecakiem przez Indochiny”
Podróże to marzenie wielu z nas… a Czytacze, ze swoją wielką wyobraźnią i potrzebą poznawania nowych miejsc, są już przypadkami totalnie beznadziejnymi (sprawdzone na grupie kilkunastu Czytaczy :)). Dlatego od czasu do czasu, z powalającą, nieskończoną zazdrością, czytamy o wielkich wyprawach. Po Stanach i Czadzie przyszedł czas na Indochiny!
Anna Korzeniowska, autorka książki, wyruszyła w podróż, w ten najlepszy z możliwych sposobów, a więc z masą szczęścia i z brakiem jakiegokolwiek biura podróży w tle. Trochę w tym pomocy „zapomnianej rodziny”, trochę cen biletów a trochę determinacji i stało się!
Książka jest napisana prostym i czytelnym językiem. Pędzi do przodu. Nie ma w niej jakichś wzniosłych przemyśleń i podróży do wnętrza siebie. Ta książka, jest jak fajny przewodnik, z masą ciekawostek historycznych, miejsc do zwiedzenia, miejsc do „zjedzenia”, miejsc do spania, ale też miejsc do unikania, nie spania i… jedzenia do… niejedzenia!
Tajlandia, Kambodża, Wietnam i Laos, to taki kawałek świata, który dla wielu z nas wydaję się być zupełnie niedostępny. Korzeniowska, pokazuje, że tak naprawdę, każdy może się tam wybrać i zakosztować zupełnie nowej kultury i innego świata. Nie boi się napisać o rzeczach, które jej się nie spodobały, lub które należy omijać. Jest rzeczowa, ale pisze w ten taki, przyjemny i luźny sposób, że mkniesz przez kolejne strony, nie zauważając, że właśnie zbliżasz się do końca.
Pisze o poznanych ludziach, zwierzakach w pokoju (niektórych, troszkę strasznych!!), turystach, mieszkańcach… Po prostu z tą uroczą i czasem, rozbrajającą szczerością, opisuje swoją przygodę i dzięki temu, pozwala nam, w niej uczestniczyć.
Podoba mi się to, że dużo w tym poradnika. Autorka zwraca naszą uwagę na to jak załatwić, bądź zrobić wiele rzeczy, poczynając od wymiany waluty a kończąc na tym, gdzie lepiej trzymać aparat w silnym, dłoni uścisku
Nie będę Wam opisywać tych wszystkich niesamowitych miejsc do zwiedzenia, w których A. Korzeniowska była. Nie napiszę Wam też co za niesamowitości widziała. Nie zamierzam też zwracać Waszej uwagi na sytuacje, w których było dziwnie albo niebezpiecznie. Bo jeśli zastanawialiście się czy warto wyruszyć na taką wyprawę, która może stać się przygodą życia, a wybierzecie Indochiny, to „Z plecakiem przez…” musicie przeczytać sami. A zaręczam Wam, że pierwszą rzeczą, jaką zrobicie po zamknięciu książki, będzie orientowanie się w cenach biletów!
Skoro „jesteś tym co myślisz” (zgodnie z sekwencją, skradzioną pewnemu Szkotowi, który mieszkał w Afryce, by koniec końców osiąść w Wietnamie :)) to może czas pomyśleć, że możesz wszystko! A wtedy okaże się, że „koniec świata” wcale nie jest tak nieosiągalny i daleki!
CzaCzytać i CzaPodróżować!!!