Antologia „Gladiatorzy”
Tomasz Kołodziejczak, Magdalena Kozak, Magdalena Ratajczak, Bartek Biedrzycki, EuGeniusz Dębski, Andrzej Pilipiuk, Michał Śmielak, Michał Gołkowski, Wojciech Kowalski, Marcin Podlewski, Janusz Płonka, Arkady Saulski, Jarosław Grzędowicz, Aleksandra Staniewska, Michał Stanisław Śmietana, Krzysztof Abramowski, Maja Lidia Kossakowska, Hubert Olkowski, Wojciech Okrutny, Alicja Janusz, Michał Puchalski
Siedemset pięćdziesiąt sześć stron i dwadzieścia jeden nazwisk. To nie jest jakaś tam sobie antologia; to olbrzym wypełniony krwią, potem i walką. To zbiór niezwykle zróżnicowanych pod względem podejścia do jednego tematu opowieści i to przygoda, która zostanie ze mną jeszcze na bardzo, bardzo długo.
Kiedy Fabryka Słów ogłosiła konkurs w którym nagrodą była publikacja w antologii nie spodziewałam się, że wyjdzie z tego coś tak niesamowitego! Jestem pod olbrzymim wrażeniem, bo czyta się Gladiatorów świetnie, a kończąc jedno opowiadanie, od razu rzuca się człowiek na drugie i nie może się nadziwić, że jest aż tak dobre i tak totalnie inne od poprzedniego.
No pewno, nie ma co ukrywać, dostajemy tu głównie arenowe zmagania, ale! W wydaniach przeróżnych i całkowicie, obezwładniająco zaskakujących! W każdym z nich, moją uwagę zwracało coś innego. U Magdy Kozak po idealnie oddanym treningu, człowiek sam czuł, że stać go na więcej. Pojawienie się Zony u Bartka Biedrzyckiego, sprawiło, że jeden z moich najulubieńszych gatunków zyskał tu świetnego przedstawiciela. Michał Gołkowski w komornikowym wydaniu skradł me serce i jakoś tak skojarzył z pewną sceną ukamienowania z filmu mocno niepoprawnego religijnie, że mnie od „Gołkosia” uzależnił jeszcze bardziej ;), Arkady Saulski przeszedł sam siebie (mądre, ciężkie, bardzo przemawiające do odczuć Czytelnika opowiadanie), a Marcin Podlewski stworzył tu coś tak obłędnego, że bez względu na to czy mój syn właśnie postanowił zjeść kociego chrupka, czy plastikową, słoniową trąbę, pozostawałam głucha na realny świat i spędziłam chwilę w… piekle. Maja Lidia Kossakowska podarowała mi natomiast tak plastyczny i przepełniony smutkiem obraz, że nie mogłam wyrzucić go z głowy jeszcze długą chwilę po skończonej lekturze.
Mamy w Galdiatorach wielkie show, jak u Wojciecha Okrutnego (Co za opowieść, tak daje w głowę, że aż o matko! Fantastyczna!), EuGeniusza Dębskiego (bardzo dobrze skonstruowana fabuła, bohaterka z tych, za które trzyma się kciuki, dynamiczne pojedynki), Magdaleny Ratajczak (gdy walczy się nie tylko o siebie i sławę, to walka taka wciąga czytelnika jeszcze bardziej) czy Krzysztofa Abramowskiego (ciekawe podejście do tematu punktacji, bardzo dobrze zbudowane, czytało się szybko, płynnie). U Jarosława Grzędowicza jest podróż w czasie (i to jaka!!), a u Andrzeja Pilipiuka mój najukochańszy i jedyny w swoim rodzaju Robert Storm. Wojciech Kowalski uderza mocno, dobrym pisaniem i perfekcyjnym zakończeniem, Michał Śmielak nowatorsko bierze się za klasyczny gladiatorski obraz, tworząc postać, o której chce się czytać i za którą chce się podążać, a Janusz Płonka wywołuje rewolucje tam gdzie najmniej się jej spodziewasz. „Zakład” Aleksandry Staniewskiej, aż prosi się o ciąg dalszy i rozwinięcie uniwersum. Alicja Janusz czaruje w staropolskim klimacie, Hubert Olkowski poraża okrucieństwem stwórcy i kusi końcówką, Tomasz Kołodziejczyk zaprasza do uczestnictwa w niezwykłym śledztwie, a Michał Stanisław Śmietana raczy nas atmosferą kojarzącą mi się z (takim niezwykłym) klubem dla gentlemanów i turnieju, który zmienić może wiele. Finał należy do Michała Puchalskiego, który zabiera Czytelnika na krańce świata i czasów, racząc go idealnie dopracowaną historycznie opowieścią.
U mnie wyglądało to mniej więcej tak i myślę, że u Was też będzie to tak wyglądać, że jak się kładłam wieczorem do łóżka, po pracy i rodziny trudach i znojach, to wreszcie mogłam trochę powalczyć o honor, o pozycję i o wolność. Być przez chwilę gdzieś tam daleko w przyszłości, przeszłości czy na innej planecie. Patrzeć na rozwijającą się technologię, czy poddawać próbie przyjaźń. Tyle się tu dzieje i to „dzianie się” jest bardzo dobre, tak dobre, że moje Tempus Fugit, czyli jak dotąd numer jeden w mej biblioteczce antologicznej, spada na miejsce numer dwa.
Mistrzowie pokazali na co ich stać, a debiutanci pojawili się dla „fantastycznego” świata w najlepszym z możliwych wydań. Będzie o Gladiatorach głośno, musi być, bo to świetny zbiór, pełen świetnych opowiadań, z którymi ciężko się rozstać.
CzaCzytać! CzaWalczyć! CzaByćWolnym!