Christopher Paolini „Brisingr”
Trzecia część Eragona za nami… Niestety jest gorsza od poprzedniczki, choć znalazłem kilka plusików, które dla osób nie potrafiących przestać czytać historii po dwóch tomach (no bo przecież jak można coś olać w połowie… choćby nie wiadomo jak złe to było!) na pewno będą jakimś tam pocieszeniem (choćby minimalnym…).
Jeśli chodzi o fabułę; Eragon wraz ze swoim kuzynem wyrusza by uwolnić Katrinę. W międzyczasie rebelia Vardenów wzmaga się a naszych bohaterów, z biegiem wydarzeń, czekają coraz to nowe przeciwności losu, coraz to trudniejsze bitwy do wygrania, a osiągnięcie wcześniej założonych celów, staje się z pozoru niemożliwe do spełnienia.
Jak już wcześniej wspomniałem, książka jest gorsza od „Najstarszego”. Fabuła, niestety, jest dość przewidywalna. Nic mnie nie zaskoczyło. Tak naprawdę, i mówię to z bólem serca, książka jest po prostu nudna. Doszło nawet do tego, że gdy odłożyłem powieść wieczorem… rano, już jakoś tak nie miałem ochoty do niej wracać.
Choć przewidywalna, to akcja jest szybka (plus!!!), ale to powieści nie ratuje.
Bohaterowie są średnio zrobieni, choć muszę przyznać, że Paolini ulepszył Eragona. Główny bohater stał się rozsądniejszy i już mnie tak potężnie nie irytował (plus!!!).
Na jego miejsce jednak, dumnie wkroczył kuzyn Eragona, Roran. Stał się po prostu jakimś niezniszczalnym terminatorem. Podczas jednej bitwy, sam jeden (!!!) rozwalił 193 żołnierzy Galbatorixa. Było to mocno naciągane (delikatnie rzecz ujmując). Przeistoczył się jakoś tak nagle w mistrza taktyki i zawodowego żołnierza w jednym, przy czym był tak irytujący, że szkoda gadać.
Ku mojej rozpaczy został też zakończony wątek Ra’zaców- nawet tego nie podsumuje, bo aż, żal „pupę” ściska
Kolejną wadą jest tłumaczenie. Czegoś tak kiepskiego dawno nie czytałem.
Sam autor w dalszym ciągu popełnia wiele błędów, choć to już jego trzecia książka. Styl jest po prostu kiepski. Powieść dość ciężko się czytało i była mało przyjemna w odbiorze, choć starałem się jak mogłem…
Szczęściem w nieszczęściu można nazwać to, że książka jest dość gruba, więc zajmuje trochę czasu. A dla zapalonego Czytacza każda zapisana strona jest na wagę złota (plus??).
Cóż „Brisingr” ma o wiele więcej wad niż plusów, ale to trzeci tom, więc jeśli chcecie zakończyć tę historię, nie pozostaje Wam nic innego, jak przebrnąć przez tę część i liczyć, że kolejna pozycja w cyklu, będzie lepsza i podsumuje wszystko jak należy…