Eric Pol „Immersja”
No to jest dopiero połączenie; z jednej strony XXIV wiek, wirtualne gry i technologia a z drugiej starożytne miasto Fajstos z mieszkańcami i kulturą odległą a jednak niesamowicie żywą…
Że co?! Zapytacie. No wiem, wiem, wydaje się, to być niemożliwą i zupełnie odjechaną kombinacją a jednak Eric Pol tak to wszystko poukładał, że każdy element jest na swoim miejscu i tworzy zgrabną całość.
No to szybkie tłumaczenie fabularne, żeby już wszystko było jasne; została stworzona gra MayaVR. Gracze zostają podłączeni do systemu i wchodzą do wirtualnego świata i rzeczywistości minojskiej Krety sprzed wielu (wielu, wielu) lat. Tworzą swoje awatary i każdą cząstką, ich ciał, odbierają tamten świat.
A tam to się dzieje! Przede wszystkim miasto Fajstos jest rządzone przez silne i niezwykłe kobiety, hołubiące tradycji i Zasadom. Trzeba przyznać, że Autor z niezwykłą pieczołowitością oddał klimat epoki. Zwrócił uwagę zarówno na elementy wierzeń, ciuchy, prawa jak i systemy walki, czy choćby wygląd poszczególnych postaci. Trochę za dużo tam zachwytów nad nagimi ciałami, ale z drugiej strony, oddają one atmosferę tamtych czasów, więc nie będę się czepiać.
Bohaterowie są niezwykle ciekawi, bo mamy tam zarówno wirtualne istoty jak i graczy, którzy musza połączyć życie w świecie realnym z tym tak bardzo rzeczywistym a jednak zupełnie nie prawdziwym, będącym jedynie elementem VR. Dostajecie, więc pełen pakiet; w jednym rozdziale dysputy z Wyrocznią, garncarstwo, zbieranie plonów i walka z kataklizmem a w drugim spiski wielkich korporacji i medialne show.
Dylematy bohaterów nad podejściem do uczuć czy relacji w grze w zestawieniu z realnymi postaciami są mocnym elementem powieści i, jeszcze, w połączeniu z rozmyśleniami poszczególnych postaci nad problematyką związaną z potrzebą rozróżnienia tych dwóch zupełnie różnych światów, sposobu ich odbioru- no daje to do myślenia i zmusza Czytelnika do znacznie większej refleksji niż przy standardowej „przygodówce”.
Jeśli chodzi o rzeczywistość XXIV wieku, to jest pełna technologicznych nowinek, ale jednak takich, które są, jakby, rozwinięciem dostępnych już urządzeń, czy systemów. To sprawia, że Immersja jeszcze bardziej do nas trafia; pozwala na wyobrażenie sobie, że tak kiedyś, rzeczywiście, może być.
Fabuła jest wartka. Szybko wchodzi się w historię i płynnie przechodzi z jednego bohatera na drugiego; bo powieść jest wielowątkowa i poszczególne rozdziały, pomimo, że opowiadają o rożnych postaciach, łączą się ze sobą i przenikają.
Opisy walk niezwykle szybkie i oddające ducha epoki. Ich poszczególne elementy są bardzo dynamiczne i przedstawione w sposób niezwykle realistyczny; czyli są z tych, przy których mocniej trzyma się książkę, oczekując w napięciu, czy włócznia, lub topór trafi w cel, czy też może, okrutnie, pozbawi nas ulubieńca, któremu kibicujemy od początku 😉
Natomiast wszelkie korporacyjne spiski, wycieki informacji czy medialne show są fajnie rozpisane i trzymają w przyjemnym stanie oczekiwania na to z jakimi konsekwencjami będzie się to wiązać dla bohaterów i jak zmieni światy w którym przyszło im żyć.
To świetna przygoda, pełna wątków, zagadek i codzienności rożnych realiów. To też opowieść o dylematach jakie wiążą się z technologią i tym co przyniesie nam przyszłość. Przede wszystkim, jednak, to historia o ludziach, miłości, poświęceniu, odwadze i tradycji, która powinna być przez nas szanowana a często odchodzi w zapomnienie…
Zasady są po to by je łamać? W Immersji, można za to drogo zapłacić…
CzaCzytać!