Francis Duncan „Morderstwo na Święta”
Kiedy otwierasz książkę, która, po raz pierwszy, wydana była w roku 49 to jakoś tak przyjemnie się od razu robi, bo pojawia się myśl, że te wszystkie opowieści, które są wartościowe a już nie do kupienia, jednak mają szansę, kiedyś tam, do rąk naszych trafić; to po pierwsze. A po drugie, od razu, wizja klimatycznego, klasycznego kryminału się objawia, co, znów robi dobrze, przemęczonej i skołatanej duszy Czytelnika
Święta… pachnące choinki, rodzinna atmosfera, prezenty i… ka bum; morderstwo! Nie ma tu miejsca na nudę czy przyjemne posiadówy przy zielonym, iglastym drzewku, jest za to miły Zabójca, którego będziemy próbowali odnaleźć wraz z Mordecai’em Tremaine’m.
Owy Mordecai Tremaine, amator detektyw, otrzymuje zaproszenie do uczestnictwa w Bożonarodzeniowym spędzie. Nie jest zaprzyjaźniony z żadną z zaproszonych tam osób, ale zaproszenie zawiera prośbę o pomoc, która u naszego głównego bohatera, od razu, wzbudza niezwykłe zainteresowanie.
Jest klasycznie; osamotniony, bogaty dom, zatopiony w śnieżnym puchu. Małe miasteczko, mała przestrzeń a na tej przestrzeni zamkniętych kilka osób. Czyli dokładnie tak jak lubię i bardzo w klimacie Agathy Christie. Stopniowo poznajemy każdą z postaci, otrzymujemy całą masę przeróżnych wątków, które sprawiają, że gubimy trop, by po chwili go odnaleźć. Samego Tremaine’a nie da się nie lubić, bo jest eleganckim, dobrze wychowanym starszym panem, o niezwykle wprawnym oku, jeśli chodzi o ludzkie zachowania, a całe wesołe stadko, które bada, tak cudownie nieoczywiste, sprawia mu masę kłopotów i obserwuje się te zmagania z wielką przyjemnością
Rodzinne tajemnice, niespełniona miłość, zazdrość, narzeczeństwo, czy rodowa spuścizna, no i pieniądz, który rządzi tym światem; każdy z tych elementów ma wpływ na fabułę i genialnie ją uzupełnia. Bohaterowie nieoczywiści i tacy bardzo zamknięci w sobie, więc wyciąganie wniosków czy zastanawianie się, kto zabił jest na poziomie ciągłym i kończy się dopiero w momencie poznania całej prawdy. A świat przedstawiony umiejscowiony na niewielkiej przestrzeni potęguje klimat.
Nie znajdziecie tu ponurego policjanta alkoholika, czy koszmarnie okaleczonych ciał. Zagadka nie toczy się wokół seryjnego mordercy, który tylko czyha na kolejna ofiarę; to nie jest ten typ opowieści i dobrze, bo pozwala nam przypomnieć sobie te zagadki, które były pierwsze, które przedstawiały nam detektywów z zasadami i jakimś takim niezwykłym urokiem osobistym, że nie przywiązać się do nich było wręcz niemożliwością!
Czyta się ekspresowo, wątki zaskakują i zapętlają się a fakt, że akcja toczy się w Wigilijnym czasie sprawia dodatkową frajdę.
Polecamy Morderstwo na Święta, bo nie każda wizyta Mikołaja kończy się szczęśliwie… a powrót do klasyki, przynosi, czasem, powiew świeżości!
CzaCzytać!