Joseph Delaney ” Cień przeznaczenia”
Ucieczka. Czy wreszcie będą mogli odpocząć? Złapać oddech? No nie, na to liczyć nie można.
Tom, Alice i Gregory dopływają do Irlandii. Okazuje się, że na wyspie aż roi się od złych magów. Podczas misji mającej na celu pokonanie czarnoksiężników Uczeń Stracharza odnajduje artefakt, który jest bronią mogącą pokonać Złego. Jednak, żeby nie było zbyt prosto, musi znaleźć kogoś, kto nauczy go jak używać tej niebezpiecznej broni. Decyduje się na pertraktacje z Grimalkin.
W tej powieści można znaleźć kilka plusów, które są już stałymi elementami serii, czyli prosty i ciekawy styl, dzięki któremu czytelnik coraz bardziej zatapia się w książce. Świetnie pokazani bohaterowie, których każdy wita z uśmiechem na twarzy. Ciekawa historia, przez którą dosłownie nie mogłem się oderwać od książki. Kolejna całkowita zmiana miejsca, dzięki której nie ma szans na nudę, czy choćby sama okładka, która jest prosta i dzięki temu straszliwie klimatyczna. Ach no i jeszcze elementy mitologii celtyckiej i greckiej, mroczny, ponury styl, który uwielbiam, i nowy, niespodziewany sojusznik.
Ale jednak, pomimo tego wszystkiego, co tak bardzo lubię, czegoś mi zabrakło. Nie wiem, może przez to, że książki z tej serii są tak świetne, zaczynają powoli, właśnie tym dobrym stylem, nużyć. Niby są tutaj obecne wszystkie standardowe elementy, ale coś nie „pykło”. Książkę świetnie mi się czytało, ale po skończonej lekturze uświadomiłem sobie, że coś jest nie tak. Że zabrakło tego maleńkiego smaczku… a może po prostu zmęczenie historią? No nie wiem…
Kończąc, uważam, że to naprawdę niezła książka i że spodoba się każdemu. Mnie brakowało czegoś nieuchwytnego i fakt, że pojawiło się to coś co trochę drażni, ale trudno to sprecyzować. Może jakiegoś elementu magii??
Uważam jednak, że bez względu na wszystko to dobra kontynuacja a dla fana serii wręcz obowiązek! Polecam.