Maggie Stiefvater „Przeklęci Święci”
Zaczynam pisać tę recenzję drugi raz i cały czas zastanawiam się czy jestem w stanie oddać to co w Przeklętych Świętych się znajduje, równocześnie nie zdradzając zbyt wiele z uroku, który bezsprzecznie, ma w sobie ta powieść.
Musicie wiedzieć, że nie ma tu wiele z tej młodzieżowej fantastyki, której na rynku jest teraz sporo. Bo tutaj, bardziej czuje się niesamowitą nostalgię i coś takiego, jednocześnie chwytającego za serce i z drugiej strony, drażniącego, dziwnym spokojem od którego, w nowych, zazwyczaj dynamicznych i wartkich powieściach, już się odwykło.
Trzon historii to rodzina Soria; rodzina świętych do których z całego kraju przybywają pątnicy w oczekiwaniu na cud, który mają nadzieję, odmieni ich życie… No i cuda się tu zdarzają, nie są one jednak tak oczywiste ani tak proste jak oczekują obdarowani, za to niosą ze sobą potrzebę pozbycia się mroku i wiążą się, często, z próbą, która może sprawić, że zaczyna się patrzeć na dotychczasowe problemy „z zupełnie innej perspektywy”.
Stiefvater prowadzi fabułę powoli i z takim namaszczeniem, że czasem, ma się wrażenie, że wszystko idzie, wręcz zbyt wolno. Język jest prosty i sama historia, pomimo wplecionych legend i wierzeń, również przyciąga prostotą. Jednych może to drażnić, innych zachwycać, ale mnie poruszyło, bo ja, tak całkowicie JA uważam, że Przeklęci Święci są historią o różnych obliczach miłości i o tym, że ta miłość niby tak oczywista, wcale oczywista nie jest i jeszcze, że trzeba trochę powalczyć by była taką z której wydobywa się całe jej piękno. I tak chyba jest też z tą książką, bo trzeba się w niej od czasu do czasu przedzierać, przez te wolne fabularnie momenty, by móc, później, docenić cały jej urok.
Postacie napisane fajnie z dużą dbałością o szczegóły. Bardzo charakterystyczne i stanowiące przekrój przez całe społeczeństwo; mamy tu więc osoby szczere do bólu i prostolinijne, zakochańców, gaduły, choleryków, milczków… no całe spektrum osobowości z mocno zarysowanymi cechami charakteru. Sami Soria, pomimo swej świętości są ludźmi, trochę zagubionymi i mocno nieidealnymi, więc nie ma tu miejsca na żaden banał.
Płynie z tej powieści nauka i takie zmuszenie do przemyślenia tego dokąd zmierzamy, co w życiu naprawdę jest ważne i, że czasem trzeba podjąć ryzyko, by było dobrze, nie tylko dla nas, ale i dla ludzi, którzy nam towarzyszą.
Elementy fantastyczne piękne i pachnące starymi legendami. Zachwycają opisy cudów… to co dzieję się z niektórymi pątnikami jest niezwykle plastyczne i przepełnione magią, więc wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach.
Świat przedstawiony, surowy i prosty, związany przede wszystkim z pustynią, stanowi idealne tło dla tak barwnej opowieści.
CzaCzytać, bo jest inna, ma w sobie nostalgiczny czar i niesie ze sobą prawdy, które pomimo, że oczywiste, są już często, przez nas, niestety, zapominane…
A gdy usłyszysz pohukiwanie sowy, bądź trzepot jej skrzydeł, wiedz, że gdzieś właśnie zdarzył się cud… albo dwa