Maja Lidia Kossakowska „Bramy Światłości” Tom I
Ruda Sfora miała w sobie jakąś magiczną melancholię. Takeshi naszpikowany technologią i krwawymi pojedynkami wciągał fabułą i dopracowaniem szczegółów. Grillbar Galaktyka zachwycał humorem i mnogością niesamowitych, jedzeniowych wynalazków.
Tak, bezsprzecznie, lubię książki Mai Lidii Kossakowskiej Ale z Cyklem Anielskim jakoś wciąż mi było nie po drodze. Nie dlatego, że nie chciałam, tylko wciąż coś mi przeszkadzało. To czyjaś premiera, to jakaś kontynuacja, no chciałam, ale nie było okazji. Kiedy jednak dostałam propozycję zrecenzowania Bram Światłości Tomu II, pomyślałam, że w końcu nadszedł ten moment… i już następnego dnia, pędziłam do księgarni po odbiór jedynki.
I wiecie co ? Bramy Światłości mają w sobie wszystko to co poprzednie książki Autorki i czyta się je genialnie!
Fabuła wciągnęła mnie już od samego początku. Nie powiem, że było łatwo, bo nie znałam postaci i ich losów z poprzednich tomów, jednakże bardzo szybko przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie, bo to kompletna historia i wszystko w niej jest na swoim miejscu.
W skrócie; Daimon, Anioł Zagłady, wyrusza na wyprawę, w poszukiwaniu Światłości, której to obecność odnalazła Sereda; Świetlista z dobrego rodu, bardzo, ale to bardzo oddana nauce i zasadom, młoda dama. Ekipa, która im towarzyszy składa się z przeróżnych stworzeń, ale kto i jak, to już zostawiam dla Was do odkrycia, bo w temacie bohaterów to się dzieje. Dlaczego? Autorka stworzyła i pozwoliła nam na poznanie całego spektrum najróżniejszych istot, znanych (bądź dopiero co poznanych) z wszelakich mitów i wierzeń. Są dopracowani i plastyczni, bardzo, ale to bardzo zapadają w pamięć, pomimo dziwnie brzmiących i skomplikowanych imion. A mnogość cech charakteru, umiejętności czy pochodzenia, tak mocno ich indywidualizowała, że każdy był ważny, miał do odegrania jakąś rolę i po prostu nie dało się o nim zapomnieć.
Ach no i jeszcze Strefy Poza Czasem; coś niesamowitego! Te budowle, miejsca, światy, wręcz, po prostu powalają! Genialnie napisane! Kossakowska ma w swoich książkach coś takiego, co wręcz przenosi czytelnika do innej rzeczywistości. Wyobraźnia nadaje kształty perfekcyjnie zarysowanym lokacjom i czuje się ten piasek, tę zimną wodę, czy powiew wiatru na policzku. No naprawdę; chapeau bas.
Dużo tu walki, brutalnej i ostrej, nieustająco wiążącej się z chęcią przeżycia uczestniczących w niej postaci. Jest też strata, opłakiwanie zmarłych i smutek. Są rozterki, spiski i tajemnice. Ale w Bramach Światłości znajdziecie także humor, który czasem, po prostu nie pozwoli Wam nie parsknąć nad książką, choćbyście uczestniczyli, właśnie, w ważnym spotkaniu (Nefer do jasnej ciasnej popielatej; bądź przeklęty!).
Dialogi świetnie skonstruowane, pasujące do postaci i sytuacji; nie mogę się przyczepić do niczego.
Akcja wartka i szybka. Przeskoki do różnych postaci i miejsc, napędzają fabułę i pokazują co się dzieje u kogo i dlaczego tak a nie inaczej.
Możliwość obserwowania tej wyprawy to niesamowita, czytelnicza przygoda i ogromna przyjemność. A dzięki Kossakowskiej macie, wręcz, szanse stać się jej uczestnikiem!
Bardzo, mocno polecam, bo to mądra i intrygująca powieść. Zmuszająca do myślenia i wypełniona fantastyką w jej najlepszym wydaniu!
CzaCzytać ! Bezwzględnie !!
Ps. Choćby nie wiem co !!!!!