Marta Kisiel „Małe Licho i babskie sprawki”
Wakacje to było coś, nie tylko udało się zmierzyć z nadprzyrodzonymi siłami, co akurat w Bożka rodzinie jest normą, ale także pojawił się nowy przyjaciel, który z pozoru zadatków na to nie miał. Wolny czas jednak za nami i pora zacząć czwartą klasę, a to jak nic, wiązać się będzie z gigantyczną ilością matematycznych zadań, kolejnymi szalonymi wyprawami i… Babskimi sprawkami.
Kolejna odsłona serii Małe Licho przyniosła nam wszystko to, za co tę serię kochamy, czyli przede wszystkim świetne pióro Marty Kisiel potrafiącej oddać słowem pisanym zarówno niesamowite postacie jak i te najbardziej przyziemne sprawy. Ałtorka dała nam przecinki tam gdzie trzeba, dialogi idealnie odwzorowujące zarówno wiek jak i przeznaczenie postaci, no i przygodę, tę z pozoru pozbawioną magii, bo przecież związaną ze szkołą i dorastaniem, ale jednak magią i magicznymi stworzeniami przesyconą.
Muszę się Wam przyznać, choć nie wiem, czy to dlatego, że zostałam mamą, czy, że burza hormonów mnie dopadła, a może po prostu przez to pisanie dobre?? Cóż, bez względu na powód Babskie Sprawki wzruszyły mnie pod koniec tak mocno, że uroniłam łzę (czytajcie; spazm płaczu się ze mnie wydobył, przeciągłe oooo i w konsekwencji zielony glut, pozbawiony jednakże znamion Szczęsnego)… Bo widzicie opowieść o Bożku jest mądra. Uczy dzieci poznawania rzeczywistości przepełnionej prawdami dorosłych, ale także pokazuje dorosłym jak dzieci widzą świat. Zmusza nas do przypomnienia sobie jak to kiedyś było i do zrozumienia, że dla takiego młodziutkiego umysłu, to co dla nas jest oczywistą oczywistością, dla nich wciąż jest nowością i czymś z czym niekiedy trudno się pogodzić.
Historia jest świetna pod względem fabularnym, bo idzie sobie niespiesznie, by jednak zasiewać w nas czytelnikach, nieustające ziarenko zaciekawienia, które tak w połowie rozrasta się do monstrualnej wręcz chęci poznania przyczyn przedziwnych zjawisk zachodzących w szkole.
Ach no i króliki są, macki tworzą w kuchni niesamowite pyszności, Licho dzierga, krasnale mają tak wiele z Pratchettowskich Ciut Ludzi, że czasem chciało się, aż zakrzyknąć „Oj Łozicku”, no i najważniejsze to jest to, że z tego całego rozgardiaszu wyłania się… rodzina.
Dorastanie to strasznie skomplikowany proces jest, nie dość, że zmienia się człowiek, to jeszcze odczucie takie się dziwne pojawia, że i zmienia się świat. Pomóżmy, więc naszym latoroślom ten proces przetrwać za pomocą bajkowej opowieści, co to nie tylko uczy, ale także bawi i niesie ze sobą prawdy, które i nam dobrze będzie sobie przypomnieć.
Zasiądźmy do kakałka, przegryźmy ciasteczko, przykryjmy kończyny puchatym kocykiem i… CzaCzytać!