Michał Gołkowski „Chwała”
O Wielkiej Wojnie, Michał Gołkowski, podczas spotkań autorskich, mówi z takim namaszczeniem, że sięgając po Błoto, wiedziałam, że to musi być dobre. I było, nawet więcej, powaliła mnie ta książka, nie tylko dobrą fabułą i stylem, ale, przede wszystkim, niezwykle mocno, oddziałującymi na wyobraźnie obrazami; na tyle mocno oddziałującymi, że musiałam zrobić sobie przerwę przed Chwałą, a kiedy w końcu się za nią wzięłam, to okazało się, że owa przerwa potrzebna nie była, bo otrzymałam coś zupełnie innego od tego czego się spodziewałam…
Kapitan Reinhardt wreszcie ma pod sobą Marlene, a towarzyszy mu ekipa która ostała się z niesławnej kompanii karnej… Misja owiana jest tajemnicą, przygotowania dają chłopakom trochę w tyłek a w tle trwają zakulisowe rozmowy o wykorzystaniu nowego gazu bojowego i… przywództwa.
Nie ma tu już brnięcia przez okopowe błoto, nie ma koni poparzonych przez gaz, nie ma syfu, brudu i tego straszliwego, przejmującego uczucia niepokoju który towarzyszył mi podczas pierwszej części Stalowych Szczurów. No, ale ba! Przecież nastała era sterowców! Nie było więc szans, żeby klimat książki był ten sam… Tutaj, człowiek, bardziej skupia się, nie na obrazach, a na swoistej przygodzie, która toczy się w szybkim i dynamicznym tempie; węszymy, więc spiski, grzebiemy w tajnych skrytkach, czekamy na rozwiązanie zagadki no i walczymy, choć tym razem w powietrzu. Kule świstają przy uchu, noże i palce idą w ruch i naprawdę, sporo się dzieje.
Czyta się ekspresowo. A przez ten sterowcowy klimat jest tak jakoś rześko i lżej. Lecz, nie zapominajmy, że śmierć czyha, oplatając niektórych swymi ramionami…
Przyjaźń i oddanie, na wojnie, nabierają zupełnie nowego znaczenia. Dlatego też czytając Chwałę, trzyma się kciuki za tych ludzi, którzy żyją i walczą wspólnie; chcesz żeby przetrwali razem, żeby to co już przeszli, mogli, kiedyś tam, wspólnie wspominać przy wódce w knajpie… ale jak to na wojnie, nigdy nie wiesz co się wydarzy i które, z tych genialnie przedstawionych przez Autora relacji, przetrwają do końca.
Ach, no i jest jeszcze spotkanie żołnierzy z lokalną ludnością, które stanowi, niezwykle przejmujący, fragment powieści. Pokazuje nam jak różnie ludzie patrzą na… innych ludzi, jak czasem łatwo jest, z jednej strony, zatracić człowieczeństwo a z drugiej pokazać tę swoją prawdziwą, nie zmienioną okrucieństwem twarz- choć to właśnie owego okrucieństwa wymaga od nas ta konkretna chwila.
Obrazy widziane przez Reinhardta, podczas jego spotkań ze śmiercią, wciąż przenikają do szpiku kości. Kostucha przyobleka się w elementy wojennego wyposażenia i mówi… mówi mądrze i prawdziwie, a Kapitan, cóż, podąża za nią jak za starą przyjaciółką…
Czy akcja Reinhardta zakończy Wielką Wojnę? Cóż, tego dowiecie się, tylko, czytając Chwałę!
Flammender Ruhm!!! I za Kapitanem ! Choćby w chmury…
CzaCzytać