Paweł Majka „Człowiek Obiecany”
No, Majka to dość ciekawy przypadek. Pisze całkiem niezłą książkę, Czytaczowi, naprawdę się podoba i nagle… ŁUUUUUUUP!!! Pada na ostatniej prostej, całkowicie masakrując zakończenie. A szkoda, bo Człowiek obiecany miał zadatki na, naprawdę niezłą, powieść postapo.
Ale po kolei; o czym to jest? W skrócie, Szurnięty Stach idzie przez pustkowia, próbując odnaleźć swoją kobietę. Przypadkowo wpada na oddział zwiadowców z Kombinatu, potem jeszcze, zjawia się na wpół oszalały wojownik, aż na końcu, ekipa spotyka, uwielbianego przez wszystkich, Marcina. I ta oto, wesoła gromadka, idzie szukać nienarodzonego dziecka Ewy, bo jakieś paskudztwa przyłażą ze wschodu. I to, w sumie wszystko.
Co prawda później, jest jeszcze wątek niejakiej Kamili, ale był on trochę wepchany na siłę, więc podam tylko zarys; i tak sobie idzie ta gromadka, przeżywając kolejne przygody, i nie jest źle…
Tu, muszę wspomnieć o samych postaciach, bo członkowie ekipy są bardzo dobrze „napisani” i każdy ma swój odmienny charakter. Czasami Majka wprowadza też sceny humorystyczne, dzięki czemu czytelnik, szybko, zżywa się z ekipą.
Wracając jednak do fabuły, w drugiej części, główną bohaterką, zostaje wcześniej wspomniana Kamila. Zdziwię się, jeśli znajdzie się ktoś, kto pała do niej sympatią, po tym co zrobiła… Tak naprawdę, rozpoczęcie wątku Kamili, to już początek końca. Wprawdzie czyta się jeszcze dość znośnie, ale to już nie to co wcześniej.
A samo zakończenie? Powiem tyle: jak je przeczytałem, to miałem ochotę rozwalić książkę o ścianę, potem jak zdałbym sobie sprawę, że nic z tego, to może, rozpalić z niej małe ognisko, w dowolnym miejscu w domu (najprawdopodobniej, takie z dostępem do bieżącej wody:)).
Naprawdę, autor użył wszystkich najgorszych dla zakończenia zabiegów, byłem po prostu załamany. Nie mogę pojąć, jak można tak zniszczyć, całkiem dobrze napisaną książkę…
No dobra, ale muszę być sprawiedliwy, trzeba napisać coś więcej, żebyście mieli pełen ogląd sprawy, a więc: bohaterowie z pierwszej części są naprawdę świetni, z drugiej już, niestety nie.
Fabuła to nic odkrywczego, ale mi się podobała(oprócz tego nieszczęsnego zakończenia). Trochę dziwne wydało mi się też wyjaśnienie jednomyślności, i ogólnie jakby powód jej istnienia (ale to już, dla tych co przeczytali) Opisy, naprawdę, niczego sobie.
Fajne było też to, że Majka umieścił w początkowej drużynie kilku zdrajców, o których czytelnik wie, ale bohaterowie już nie. I przyznam, że był tu też pewien klimat, dzięki któremu czytało się to, po prostu dobrze.
Ale te wszystkie pochwały, dotyczą głównie części pierwszej. Potem można zacząć się zastanawiać czy aby, na pewno pisał to Majka; co najwyżej znośny poziom, fabuła nie najgorsza, ale bohaterowie koszmarni! A o końcu nie będę się więcej wypowiadał, bo weźmiecie mnie za jakiegoś wariata
Autor dodał parę elementów, dzięki którym trzecia część, jest więcej, niż prawdopodobna i pomimo, wszystkich moich „ale”, wiem, że po nią sięgnę, choć z lekkim niepokojem…
„Człowiek obiecany” to książka, tylko ociupinkę, lepsza od poprzedniczki. Dobry początek, ale potworny koniec, sprawiły, że oceniam ją jedynie na pięć z możliwych dziesięciu punktów. Chciałbym ocenić na więcej, ale niestety, nie mogę.
Paweł Majka pisze nierówno, ale jest w jego książkach coś, co pozwala nam wierzyć, że pewnego dnia, spod jego pióra, wyjdzie arcydzieło. Obym tego doczekał.