Sarah J. Maas „Księżycowe Miasto. Dom Nieba i Oddechu. Część I”
Bryce Quinlan i Hunt Athalar to para, która ma to do siebie, że przyciąga nie kłopoty, a… Armagedony, ale jest w nich również coś co sprawia, że każdy z nas chciałby choć na chwilę wniknąć w ich świat i być jego cząstką…
Jeśli chodzi o fabułę, to Dom Nieba i Oddechu rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z Domu Ziemi i Krwi. Niby wszystko jest ok, ale szybko się okazuje, że na horyzoncie widnieje widmo aranżowanego małżeństwa, buntowników, a pojawienie się rodzeństwa z niezwykłymi i mogłoby się wydawać dawno zaginionymi umiejętnościami komplikuje postrzeganie dobrych i złych stron, dodatkowo jeszcze, we wszystko miesza się przeszłość i… Śmierć.
Przyjaźnie czy rodzina mają w tej historii równorzędne znaczenie co sama intryga, poszukiwania, no i tajemnica którą chcemy rozwiązać. Cały czas coś się dzieje, non stop zastanawiamy się nad kolejnymi możliwymi wyborami i podziwiamy rzeczywistość w którą zostały wrzucone postacie stworzone przez Maas. Krain jak i rządzących nimi praw, czy gatunków jest tu zatrzęsienie i nie można tego nie docenić, genialne jest obserwowanie tego kto kim, czy czym rządzi, albo jaka moc mu to umożliwia. Bardzo, bardzo na plus.
Wątek romansowy inny, bo i zmieniła się dynamika związku Bryce i Hunta; są już razem, ale, no właśnie, ale… Pozostaje pomiędzy nimi napięcie, które bezwzględnie ma jedynie jedną drogę ujścia, która to jednak przez decyzję Quinlan ujść nie może… Przekomarzanie się jest już związkowe i służy zacieśnianiu więzów, co może nie ma, aż takiego uroku co w pierwszym tomie, ale za to pokazuje nam rozwijające się uczucie, więc nawet „oooo” może nam się w dwóch, czy trzech momentach pojawić.
W Domu Nieba i Oddechu Autorka fajnie rozpisała też pojedynki; są dynamiczne, szybkie i bez względu na to czy odbywają się między ludzio- podobnymi, lub stworami z samych zaświatów, to czyta się je świetnie. Na minus, cóż, jest ich za mało…. Bardzo dużo tu za to odniesień do poprzedniej części, wspomnień, przemyśleń, poszukiwań i rozumiem to, bo to dopiero początek drugiego tomu, ale czekanie na kolejny jawi mi się przez to prawdziwym koszmarem, bo coś mam przeczucie, że tam akcja pędzić już będzie bez zatrzymania
Chce się to czytać, chce się to czuć, być tego częścią; zarówno tego świata jak i niezwykłego romansu, pełnego mocnych uczuć i niezwykle intensywnego seksu. Maas bierze na przeczekanie nie tylko swoich bohaterów, ale także Czytelników i robi to w iście mistrzowski sposób!
CzaCzytać, bo czasem nawet potężna moc, z odpowiednim partnerem, może być… potężniejsza!