Timothy Zahn, „Star Wars. Ciemna Strona Mocy”
Czy jestem jednym z tych facetów, którzy wychowali się na Schwarzeneggerowskim Predatorze? Czy oglądając pierwsze części sagi Lucasa biegałem po pokoju powrzaskując piu piu, piu piu piu…? A czy moi rodzice zabrali swoją teściową do kina na Ósmego Pasażara Nostromo, bo spodziewali się lekkiego SF?? Tak, z pełną odpowiedzialnością biorę na klatę wszystkie powyższe podpunkty i w związku z owymi wynurzeniami, pragnę zaznaczyć, że czasem w książce najważniejszy jest dla mnie ten „wspomnień czar”, ten klimat, który uwielbiam i który, bezwzględnie, jest jedyny w swoim rodzaju…
Ciemna Strona Mocy Timothy’ego Zahna, według mnie najlepszego pisarza z kanonu Gwiezdnych Wojen, owy klimat mi podarowała i sprawiła olbrzymią radochę, a dodając do tego tłumaczenie Anny Hikiert- Berezy, która ma już na swoim koncie klilkanaście pozycji Uniwersum, otrzymałem, idealną wręcz całość.
Że nie wypada tak od razu się zachwycać? No wiem, wiem, ale z drugiej strony, tyle frajdy z tego czytania miałem i to jeszcze w formie tak lekkiej i przyjemnej, że wszystko zagrało.
Historia? Książka stanowi drugą część cyklu Trylogii Thrawna i śledzimy w niej dalsze losy bohaterów, których poznaliśmy w Dziedzicu Imperium (czytałem go kilka lat temu, w starym wydaniu! Bajka!!). Bezwzględny admirał Thrawn, przejmuje dowództwo nad resztkami floty Imperium i zaczyna się ostra jatka. Tymczasem Han Solo i Lando Calrissian ścigają się z czasem, aby znaleźć dowody zdrady na najwyższym szczeblu władz Nowej Republiki. Plącząc się po galaktyce odnajdują zaginioną flotę dwunastu pancerników, ale, w głowach non stop kołacze im wyżej wymieniony Thrawn, który przeciwnikiem jest godnym no i ciemnym charakterem pełną gębą, gdyż jego genialne strategie i nieszablonowe podejście do działania sprawiają, że wrogowie nie mają w starciu z nim największych szans.
Dynamiczna akcja, logiczny ciąg przyczynowo skutkowy, utrzymywanie Czytelnika w stanie nieustającego napięcia, charakterystyczne, szczegółowo opisane postacie… I jeszcze do tego te perełki, takie jak tajna misja Lei z Chewbaccą (którzy chcą pomóc człekokształtnym Noghrichom), ksywka „Lady Vader” (!!), tajne organizacje, podróż Luka na Jomark (w celu spotkania mistrza Jedi C’baotha, który to szykuje urokliwą „niespodziankę”)- to w rezultacie, okazuje się, że dzieje się tam tak wiele i to, na dodatek, tak fajnie się dzieje, że pożera się Ciemną Stronę Mocy jednym porządnym chapnięciem i spokojnie mogę przyznać, że jest to jedna z najlepszych książek z serii Gwiezdnych Wojen.
Czytajcie, bo to świetna kontynuacja, końcówkę ma, co najmniej, miażdżącą, fabułę dynamiczną, a zwroty akcji ciekawe…
Ciemna Strona Mocy to „MUST HAVE” w której czuć ducha starej trylogii, więc… CzaCzytać!