George R.R. Martin „Uczta dla wron. Sieć spisków”
Gdy sięgałem po drugą część czwartej części z cyklu Pieśni lodu i ognia, nie miałem zbyt dużych oczekiwań. Pojawiło się takie dziwne przeczucie, że będzie to teraz wszystko lecieć z tomu na tom, po równi pochyłej… jakież więc było moje zdziwienie, gdy okazało się, że książka nie dość, że jest zjadliwa, to jeszcze, naprawdę dobrze się ją czytało!
W Sieci spisków został zaimplementowany zabieg, znany potocznie jako fabuła, i co więcej, trzymała się ona kupy.
Nie będę Wam streszczał co się wydarzyło w części pierwszej, bo jak pamiętacie, nie wydarzyło się tam totalnie nic; losy różnorakich bohaterów jakoś się tam po prostu toczyły.
Tutaj, w końcu, akcja przyspiesza, nabiera tempa. Wydarzenia są spójne i naprawdę ciekawe. Nowych postaci, raczej, nie ma, ale przynajmniej wątki, tych już dobrze znanych są coraz szerzej rozwijane i strona po stronie poznajemy ich wszystkich coraz lepiej… a niektórzy są dość niesympatyczni… 😀
Pomimo, że jak Widzicie, jest lepiej, to niestety w tej części, mamy o wiele mniej, mojego ulubionego, knucia… co powoduje, że książka traci trochę na swojej magii…
Wiarygodnie wypadają dialogi, które nie są przekombinowane i przekonują swoim realizmem.
Należy też wspomnieć o wyśmienitym stylu autora, sprawiającego, że przez powieść można się po prostu (pomimo w/w minusów!) przebić jak przez masło.
Świat przedstawiony powala ogromem krain i lokacji.
Polityka? Opisana nad wyraz dobrze- różne narody, państwa, lawirowanie, bunty- zawsze gdy pojawia się któryś z tych elementów, można wiedzieć, że zaraz będzie się działo.
Jednym z lepszych dodatków są też mapki, które czytelnik może przeglądać, by jeszcze bardziej wczuć się w klimat (ja tak robiłem!:))
No dobra, niby wszystko dobrze, niby wszystko super, ale na naganę (nie mogę użyć mocniejszego określenia, choć bardzo bym chciał) zasługuje, ponowne (!!!) sztuczne pocięcie książki w celu zarobienia większej ilości pieniędzy. Jest to zabieg oczywisty, wkurzający i nieustająco działający mi na nerwy!
Ach, no cóż… spytacie pewno, dlaczego nie podaje żadnych nazw, imion, czy nie wrzucam, choć krótkiego streszczenia… Cóż, tym razem, nie widzę w tym żadnego sensu; jeżeli postanowicie się z tą historią zmierzyć, to musicie zmęczyć ją sami w całości. I warto, bo ma momenty wybitne, ale czasem, jest też naprawdę ciężko (patrz Cienie Śmierci)… Ale, jeśli dobrnąłeś już, drogi Czytelniku, do Sieci spisków, to zdradzenie czegokolwiek, byłoby po prostu podłością ! Tak uważam i już!
A wiecie? Seria w dalszym ciągu nie odkryła wielu kart i pozostawia przed nami całe multum tajemnic, nieustająco intrygując… więc, do boju!