Aneta Jadowska z cyklu „Garstka z Ustki”
Trup na plaży i inne sekrety rodzinne
Martwy Sezon
Patrząc na okładkę, czy czytając tytuł nabiera się o książce wyobrażenia; wskazuje na gatunek, sugeruje z czym może się wiązać i zaostrza apetyt na konkretny rodzaj przygody. Dwa pierwsze tomy cyklu Garstki z Ustki pachniały mi kryminałem z lekkim zabawnym zacięciem, miałam taką wizję, że będzie mocno morderczo i trochę z funem. Coś jak u Marty Kisiel i jej Tereskowych przygód.
No i troszkę morderczo było, bardzo lekko detektywistycznie, ale Jadowska skupia się przede wszystkim na obyczajowym aspekcie; przedstawia nam rodzinne konotacje, opowiada kto jest kim i dlaczego żył z tym a tamtym tak a nie inaczej, a śmiertelna zagadka schodzi gdzieś na dalszy plan.
W Trupa na plaży nie mogłam wejść chyba, przede wszystkim, dlatego, że nie dostałam tego czego się spodziewałam, ale się zaparłam, że doczytam do końca i tak szłam intensywnie przed siebie, aż mnie wciągnęło. Zakończenie z tych co nie wyjaśniają wszystkiego, więc niestety dla mnie lekko rozczarowujące, choć rozumiem zamysł i gratuluje konsekwencji.
Martwy Sezon kupił mnie natomiast od początku, choć długo, długo nie działo się nic co wskazywać by mogło, że w ogóle jakiś mord na horyzoncie się pojawi. Ale jak już się zjawił (tak nie do końca, a głównie w zamyśle) to już było to czego potrzeba, a i finał totalnie w moim stylu czyli wyjaśnienie od a do z i to iście klimatycznie creepy
Autorka wplata w swoją opowieść tematy trudne takie jak przemoc domowa, sytuacja polityczna, czy realia życia z niepełnosprawnością w naszym fantastycznym kraju. Niektóre z nich są jedynie wstawkami, anegdotami, na innych opiera się fabuła. Widać od razu co Jadowską w naszej obecnej rzeczywistości wkurza i jeśli mam być szczera nie wiem czy to dobrze czy źle. Wkurza mnie to samo co ją, więc tak… Ale czasem bywa w tym zbyt oczywista, a może właśnie to jest sposób na przeciwstawienie się tej głupocie? O! I no właśnie, może nie da się pisać o pewnych sprawach delikatnie, bo choćby nie wiem co, szlag nas trafia? Musicie wyczuć to sami
Sama fabuła czasem jest troszkę zbyt wolna, za dużo w niej wspomnień, rozkmin, ale same książki mają w sobie jakiś taki urok, że trudno je odłożyć i nie doczytać. Sprawiły mi sporo przyjemności, czasem troszkę przemęczyły, ale były cudownie niespodziewane i z olbrzymią przyjemnością sięgnę po Denata, który czai się już w koszyku…
CzaCzytać, bo nigdy nie wiadomo co kryją kolejne strony!
CDN.