Angus Watson „Ziemi tej nie opuścisz”
Myślę sobie teraz, że Umrzesz kiedy umrzesz to była taka książka w której niedowierzanie mieszało się z wybuchami śmiechu i nerwowym zagryzaniem wargi (Ej! Nie, nie! Żadna Anastasia Steele, bardziej mi tu o nerwową reakcję wywołana bojaźnią o losy bohaterów chodziło 😉 !)… A Ziemi tej nie opuścisz? Czyli jej kontynuacja? To jest już coś tak totalnie pokręconego, że nie do końca wiem co napisać… To jakby wrzucić do shakera Iron Sky (najlepiej dwójkę), Monty Pythona, Thor: Ragnarok, Conana Barbarzyńcę i doprawić starym, dobrym Indiana Jonesem i jeszcze na koniec, przyozdobić, niczym wisienką, którąś z książkowych przygód Mikołajka od Sempe i Goscinnego…
Tak dobrze nie bawiłam się chyba na żadnej serii; proste, ale abstrakcyjne poczucie humoru, uzależniało mnie od siebie z każdą kolejną stroną coraz bardziej, a samo czytanie było niesamowita rozrywką!
Dostałam tu full pakiet gdyż z tymi momentami zabawnymi przeplatały się zaskakujące zwroty akcji. Zdarzenia smutne wyciskały z oczu łzy i za każdym razem szokowało mnie to, że w tak jajowej opowieści, można tak paskudnie pozbyć się jakiegoś bohatera.
Badlandczycy to chyba najbardziej dziwaczni i okrutni przeciwnicy z jakimi się spotkałam. Obrazowe opisy tortur, sposób na zniewolenie więźniów, czy pokazy na arenie- no mogę tylko powiedzieć, że było krwawo, brutalnie i… cudacznie.
Walki dynamiczne i to zarówno te w których spotykały się całkiem spore rzesze przeciwników (plus stwory… o których nie napisze nic… ale, no… zresztą sami przeczytacie), jak i te w których walczyli pojedynczy wojownicy. Nasze owslanki dawały czadu, ale przez to, że plemię Wotan ma nierówno pod sufitem, to jakby nikt tu poziomem nie odstawał
Dialogi to jest jakaś totalnie pojechana sprawa, bo, gdy postacie rozmawiają o sprawach zwyczajnych i codziennych to walą prosto z mostu takimi oczywistymi oczywistościami, że powoduje to… że nie można przestać się śmiać. Są świetnie skonstruowane oddają nie tylko ducha Ziemi tej nie opuścisz, ale też jej szalony, magiczny klimat i przede wszystkim przygodę, która jest niezwykle wciągająca i niebezpieczna.
Fajnie zmieniają się też główne postacie; we właściwym czasie ewoluują, dorastają, czy zaczynają inaczej spoglądać na współtowarzyszy. To już nie jest opowieść o tych samych ludziach, którzy mieszkali w Harówce; Wotanie dojrzeli, stracili wielu członków plemienia i wyruszyli w podróż, która nie tylko ma zmienić świat, ale także zmieniła ich… A owslanki? Z nową wiedzą o swoich zdolnościach, z dostępem do (jedynie) wybranych magicznych specyfików i z tymi szalonymi kompanami… Cóż, żeby przetrwać, musiały zmienić swoje spojrzenie na rzeczywistość i zmiana ta jest bardzo dobrze rozpisana.
Pradawne monstra rodzące się z krwi, pajęczy jad, wymyślne tortury, ale też miłość, przyjaźń i poświęcenie… Takie właśnie jest Ziemi tej nie opuścisz i jest świetne!!
A jak masz ciężki dzień, nie wiesz co ze sobą zrobić, świat Ci się wali, a na drodze staje jakiś szablozębny kociak, albo nagi facet z maczugą, to nie martw się, bo przecież… umrzesz kiedy umrzesz!
CzaCzytać !