Brandon Mull „Pięć Królestw. Łupieżcy Niebios”
„Są takie dni w tygodniu, gdy nic mi się nie układa”… Kojarzycie? Nawet nie sam tekst piosenki, a sytuację? No właśnie mnie taki deprech ostatnio dopadł akurat w momencie gdy trafiło w me łapy najnowsze wydanie pierwszej części Pięciu Królestw i ze wstydem muszę przyznać, że wcale a wcale nie miałam ochoty na czytanie książki przeznaczonej dla młodszego (niż ja) odbiorcy… I tu z całego serca chce przeprosić zarówno Pana Mulla, jak i Wydawcę jak i wszelkich fanów tej serii za ten przejaw braku wiary, bo nie dość, że historia wciągnęła mnie okrutnie to i sama przygoda, w totalnie niesamowitym świecie sprawiła mi całą masę radości.
Sama fabuła to małe arcydzieło jeśli chodzi o pomysł na rzeczywistość i prawa w niej panujące, otóż niejaki Cole zabiera przyjaciół do domu w którym straszy, a tam… Okazuje się być naprawdę strasznie. Cała ekipa młodocianych ląduje w wyniku owej wizyty na Obrzeżach, a Cole za swój cel obiera misję uratowania kompanów (i siebie przy okazji), ale jak to w książkach/filmach bywa ten co ma najczystsze intencje zazwyczaj szybko ląduje w największym bałaganie i tak nasz główny bohater zostaje wrzucony sam środek walki o władzę, poszukiwania skarbów i… Utraconej mocy.
Książka pełna jest magii, dobrej fantastyki, niezwykłego pomysłu na świat (będę to powtarzać do znudzenia 😉 ) powalającego swoim ogromem i pomieszaniem piękna z okrucieństwem, które naprawdę robi wrażenie. Jest tu cała masa tajemnic do odkrycia, drugiego dna do przejrzenia i postaci do poznania.
Brandon Mull pisze swoje opowieści dla takiej młodszej młodzieżówki, ale szczerze mówiąc czytający je dorośli, winni mieć z nich dużą frajdę, bo Autor docenia swojego Czytelnika. Nie daje mu lekkiej i przyjemnej opowiastki zmiękczonej uproszczonym słownictwem, tylko twardą, grubą historię, której bohaterami, tak akurat się zdarzyło, są dorastające dzieci.
Chcę więcej tych wytworów wyobraźni Autora, tych zamków unoszących się w chmurach, pozorów zyskujących świadomość, niejasności i odniesień do naszego świata, snów i formowania, które mają jeszcze tak dużo do odkrycia. Chce poznać lepiej Mirę, dowiedzieć się czy największy formista jest tylko chory na władzę, czy ma jakieś dodatkowe intencję, poznać formownictwo i cały wachlarz stworów i magii, które to pięć królestw ma do zaoferowania.
Ach, no i tak już zupełnie na koniec, podoba mi się ta przyjaźń; czysta, pozbawiona dorosłych naleciałości i idąca prosto z serca. Cole jest bohaterem szczerym, prawdziwym, mającym słabsze momenty, ale przede wszystkim dobrym, a właśnie o takich postaciach chcesz czytać i takie postacie chcesz przedstawiać swoim dzieciom…
CzaCzytać, bo czasem jedna decyzja, może zmienić całe twoje życie w jedna wielka przygodę!