Duchy Zimowej Nocy
Pisanie recenzji po takiej przerwie jest przerażającym doznaniem. Duchy Zimowej Nocy do których to podejścia były już chyba trzy, albo cztery nawet, będą więc idealnym, przerażającym doznania owego uzupełnieniem… Znaczy się napisaniem
Teraz tak, książka o której dziś u nas czytacie to zbiór opowiadań. Autorzy są różni i dość… hmmm… wiekowi; nie ma ich wśród nas już od dłuższej chwili, bo tu aż epoka wiktoriańska się kłania, czyli z pozoru „ą ę”, ale tak naprawdę to wcale nie
Co to oznacza dla Czytelnika? A no przede wszystkim to, że nie jest to pozycja dla każdego- styl pisania współczesny nie jest, przez co, nie ukrywajmy, przez niektóre z opowieści ciężko się przebić. Opisy są długie, barwne, czasem dominujące i może się wydawać, że akcja jest mocno spowolniona, ALE jeśli się przez nie przeciśnie, podejmie próbę ich zaakceptowania i posmakowania, to wsiąka się w ten klimat i zaczyna z jego powodu odczuwać nawet lekko niezdrową ekscytację
Dobrze, ale zdefiniujmy lepiej „klimat” powyżej; otóż przykładów mam w głowie dwa i obydwa są chyba starcze i nie modne, ale mam nadzieję, że dotkną choć vintage 😛 O właśnie, vintage nawet pasuje, bo takie są te opowiadania, jak ten film „Kobieta w Czerni”; kojarzycie? Taki horror z Danielem Radcliffem w roli głównej. Podobał mi się bardzo; i film i Radcliff, a to dlatego, że w całej tej masie horrorów w których krew się wylewa wszystkimi możliwymi otworami, co chwile wybuchają jakieś ropne obrzydlistwa, a kończyny służą głównie do pokrywania coraz to większej powierzchni mięsnym szlakiem… Otóż w tej rzezi, trafiła się w końcu historia gdzie napięcie budowała muzyka, powolne zbliżanie się kamery do celu, ciemne zakamarki i cudowna, oplatająca wszystko atmosfera grozy, czyli dokładnie to co stanowi kwintesencje Duchów Zimowej Nocy. Bywa, że opowieść zaskakuje, albo jest totalnie oczywista, to nie ważne, bo tu kluczową rolę odgrywa właśnie klimat; niespieszny, nasączony mgłą, lekkim, acz przyjemnym zaduchem, ogniem na kominku i bytami niematerialnymi, które, czasem, potrafią namieszać w materialnym świecie.
Porównanie numer dwa to wymyśliłam takie winne, ale wysoko procentowe, czyli im starsze tym lepsze Ale pozostawię ten wątek bez rozwinięcia…
Nazwiska są tu wielkie jak choćby Henry James, czy Ellen Wood. Dostajemy też Autorów mniej znanych, których to nie zamierzam wymieniać, bo się okaże, że znani są bardzo I jeszcze, tak w ramach ciekawostki, tych zupełnie incognito, których nazwisk nie poznamy nigdy.
Miłość która źle wybrała, bezsenny pokój, zaduszki, gajowy w myśliwskim surducie, sklep w którym czuć ducha świąt i jeszcze inne połączone ze sobą nie zawsze upiornymi duchami historie mają w sobie niebywały urok. Bo to takie pisanie jakiego już nie ma. Budujące atmosferę grozy na pięknie słowa, momencie niespodziewanego humoru, jakiegoś takiego przedziwnego mroku, czy okropności umierania…
CzaCzytać, bo dobrze czasem wrócić do źródła…