James Luceno „Czarny Lord: Narodziny Dartha Vadera”
„Gniew prowadzi do strachu, strach do nienawiści, a nienawiść na ciemną stronę…”
Czarny Lord to historia ze starego kanonu, pomiędzy filmową Zemstą Sithów a Nową Nadzieją. Na wstępie, zaznaczę humorystyczny (chyba, bo wiecie my Geeki…:)) opis książki „…Kto wyjdzie zwycięsko z pojedynku na śmierć i życie?” Czyżby jednak Darth Vader zginął przed IV filmową częścią?? … no przyznajcie, nie powstrzymaliście się i właśnie na Waszych twarzach pojawił się uśmiech
Ale, do rzeczy, Republika została przekształcona w Galaktyczne Imperium, rządzone przez Imperatora Palpatine‘a, którego wspiera, na nowo poskładany, Darth Vader. Akcja rozpoczyna się na Murkhanie, gdzie trójka Jedi unika „rozkazu 66”. Od tego momentu rozpoczyna się nieustająca ucieczka, a w pościg za bohaterami (bo tak naprawdę to oni są osią tej powieści), ruszy nie kto inny, jak, jeszcze mało komu znany, Darth Vader.
Dzięki misji powierzonej przez Imperatora, Vader odkryje swą prawdziwą siłę i stanie się żelazną pięścią swego mistrza.
Od samego początku, Vader nie jest pewny swojej pozycji po ciemnej stronie mocy i zastanawia się, czy aby cena, jaka musi za nią ponieść, nie jest zbyt wysoka.
Przepełnia go wściekłość na droidy medyczne, które to, obwinia o źle wykonane mechaniczne ciało.
Swoją drogą to właśnie nowe ciało będzie przyczyną wielu zmian, które Czarny Lord, zmuszony będzie wprowadzić i zaakceptować w swojej nowej, mechanicznej, rzeczywistości. Styl walki, obrażenia podczas pojedynków, ograniczenia ruchu, to tylko część wyzwań, z którymi przyjdzie się zmierzyć postaci, będącej jeszcze nie tak dawno, młodym, pełnym sił witalnych mężczyzną.
Vader odczuwa wewnętrzne rozterki, czuje się też, zbyt słaby, by móc obejść się bez Sidiousa.
Dobre tempo akcji, nie ma żadnych przestojów, cały czas coś się dzieje. Świetne opisy wydarzeń, jak np. starcie na Kashyyyk (i tu duży plus, za opis nadrzewnego miasta Kachirho!).
Niestety w niektórych momentach, dla fanów Star Wars, przyjemny odbiór książki, burzy duża przewidywalność.
W powieści, poznajemy mnóstwo nowych jak i lepiej nam znanych postaci, w tym np. samego Chewbacce. Co najlepsze, nie jestem w stanie Wam powiedzieć, kto jest głównym bohaterem tej historii. Przyjmijmy, że odkrycie tej zagadki, pozostawiam Wam
Ekipa uciekająca przed Vaderem, była troszeczkę płaska, a rozterki Shryne’a kompletnie do mnie nie przemawiały. Starstone, młoda Padawanka, jest jakby wciśnięta na siłę i daleko jej, chociażby, do Ashoki Tano. Wątek Baila Organy pokazuje, natomiast, kolejne nieścisłości w starym kanonie…
Mógłbym tak streszczać fabułę pół dnia, ale przecież nie dlatego czytacie tę recenzję. Wiecie przecież, jaka sama historia się kończy! Chcecie wiedzieć, czy warto.
Cóż, Czarny Lord: Narodziny Dartha Vadera, to kolejna książka Luceno i mimo niedociągnięć uważam, że należy po nią sięgnąć, przede wszystkim dlatego, że jest to historia duchowego przejścia Vadera na ciemną stronę mocy. A sami przyznajcie, możliwość dostrzeżenia, choćby na chwilę, tej cienkiej, niewidzialnej granicy, oddzielającej dobro od zła, jest przyjemnością samą w sobie.
„Dwóch powinno ich być; nie mniej, nie więcej.
Jeden ma uosabiać potęgę , a drugi jej pożądać”
Darth Bane
CzaCzytać i niech Moc Będzie z Wami!