Magdalena Kozak „Renegat”

Ha! No i się popieprzyło i to konkretnie, bo padł strzał, a kula trafiła w złola, ale ten złol okazał się nie być tym, którego się spodziewaliśmy, choć może troszkę przeczucie szło w tamtą stronę, no, ale jednak… I w konsekwencji; Nocarz stał się Renegatem.
A jak już się tym Renegatem stał, to nie byle jakim! Zaraz po niezwykle okrutnej i równocześnie przerażającej w swej prostocie inicjacji, awansował na generała w ekipie do której czuł niewyobrażalną wręcz niechęć (na potrzeby tej recenzji, nazwijmy ją właśnie w ten jakże delikatny sposób, bo limit przekleństw już chyba wyczerpałam 😊).
No dobrze, teraz na poważnie, należy powiedzieć to głośno i wyraźnie; Magdalena Kozak napisała świetną historię przez którą się mknie- wkurzasz się i stopujesz specjalnie, czując zbliżający się koniec, co dodatkowo doprowadza Cię do szału, więc jednak zmieniasz zdanie i przewracasz kolejną stronę z poczuciem kompletnej beznadziei, a równocześnie z nadzieją, że może jakimś cudem się te kolejne strony rozmnożą…
To fantastyka, ale przepełniona sensacją, powinna więc być choć lekko toporna, a nie jest w ogóle. I nie wiem czy to przez język, budowę, świat przedstawiony, czy bohaterów, ale jest w tym przyjemność wielka i lekkość, sprawiające, że czytanie zmienia się w świetną przygodę.
Trzymałam za Vespera kciuki, cierpiałam z nim i… zastanawiałam się.
Musicie zrozumieć, że fabularnie, nie jest to jedynie „przejście na stronę wroga”, to ciągła, trudna i wymagająca rozkmina. Po pierwsze zastanawianie się „jak to do cholery się stało, że jestem po tej stronie”. Po drugie wchodzi myślenie o tym, co to też myśli druga strona. Kolejny punkt wiążę się z pojawieniem się nowego syczące towarzysza, zbijającego argumenty o dotychczasowym pojęciu głodu, który to zmusza do nieustannego rozmyślania nad kwestiami kolejnych posiłków… Ach no i jeszcze numer czwarty związany z wyrzutami sumienia, plus oczywiście jeden z najważniejszych, czyli w naszym przypadku piąteczka i pytanie „czy ci źli są źli, a dobrzy dobrzy”…
Co ciekawe to właśnie z tym ostatnim związane jest moje jedyne ale. Spodziewałam się, że Renegaci mają w zanadrzu coś wielkiego, historię, która rozerwie moje serce na pół. Podkreślanie, że Vesper na pewno ich wybierze, tylko to potęgowało i oczywiście, sporo się wyjaśniło, zyskaliśmy nowe spojrzenie, ale nie było BUM…
W ramach dygresji; za to zakończenie było BUM i to na ostro!! Ostro bardzo!!
Renegat mi się podobał. Bo był element szkolenia, rodziły się więzi, poznawałam całą prawdę o tym jak to z rodami Wampirów było. Nakręcałam się i zastanawiałam jak podejść do mordowania. Akcja była dynamiczna, dialogi czasem zabawne, aczkolwiek zabarwione sarkazmem (jak ja to lubię!), a czasem przeszywająco poważne i zapełnione smutkiem. Wybory, trudy, decyzje i bohaterowie z różnych opcji tworzyli fantastyczną opowieść .
Niecierpliwie czekam na kolejny tom!
CzaCzytać, bo nie każda zmiana jest na zawsze…