Martyna Raduchowska „Demon Luster”
Oj Ida, Ida… w coś ty się znowu wpakowała? Bywało kiepsko, ale Demon Luster ?? Poważnie ?
Jak człowiek, tak sobie, w spokoju, czytał Szamankę, to wiedział, że Pech jest i rozrabia. Poznawał też, człowiek ów, niezwykłą łatwość z jaką główna bohaterka ładuje się w tarapaty, więc wiadomo było, że bez problemów się w drugiej części nie obędzie, ale, że będzie aż tak ciężko?! Mroczniej, straszniej i… jeszcze gorzej! Jakby te pechowo- Idowe zmagania wlazły na wyższy, niemożliwy do wyobrażenia sobie poziom i nijak nie prowadziły do szczęśliwego zakończenia. No tego się człowiek nie spodziewał!
Ale, z drugiej strony, tak na zdrowy rozum, przecież nie mogło być inaczej, skoro została złożona nieśmiertelna przysięga. Skoro przeciwnikiem jest radośnie mordujący demon? A i jeszcze na dodatek WON wszczyna śledztwo, Ruda wkurza, Chrupki- znaczy się Kruchy- ma (delikatnie rzecz ujmując) ciężką przeszłość, Tekla, przestaje być niematerialna, a Gryzak z przeżarcia ledwo się rusza. Dodajcie do tego wielką potrzebę ciągłego pieczenia i gotowania, wkurzony róży krzew, zabójcze drzewo i całą masę trupów a dostaniecie przepis na idealną, pechową opowieść.
Bo Demona Luster czyta się genialnie. Klimat tworzą bardzo charakterystyczni bohaterowie, świetna, mroczna atmosfera i jakieś takie poczucie rezygnacji połączone z chęcią przetrwania. Niesamowity jest ten straszno- magiczny świat; Autorka dopracowała wszelkie lokacje i byty w taki sposób, że bywają momenty, kiedy wgapiasz się w jakąś stronę i czujesz, że gęsia skórka powoli pokrywa całe Twoje ciało- bywa przerażająco i niezwykle realistycznie.
Ale jest też śmiesznie Głównie przez dialogi, Teklę i sarkastyczny humor, który im towarzyszy.
Bardzo fajnie stopniowane napięcie. Podobało mi się odkrywanie tajemnicy Kusiciela; pełno tu niedopowiedzeń, pomyłek i domysłów. To nie tak, że znajdujemy trop i już wszystko jest jasne; smakujemy zagadkę błądząc, niekiedy po omacku, by w końcu dojść do jej rozwiązania i smakować finał.
A sam finał, to już majstersztyk; długi i stanowiący ukoronowanie całej opowieści.
Czasem, życie (czy jak w przypadku Idy, Pech), ni stąd, ni zowąd wrzuca nas w sam środek dziwacznych zdarzeń. A my, możemy jedynie zdecydować o tym jaki rodzaj drogi wybierzemy, by to przetrwać. I tak było z Brzeźińską, która pozostała w tym wszystkim ludzka i normalna (nie licząc faktu, że zajmuje się umarlakami 😉 ). Ona nie jest waleczną walkirią, która rzuci się w przepaść, żeby ratować cały świat. Myśli także o sobie i potrafi to powiedzieć, choć czasem, trudno jej się do tego przyznać. Zastanawia się nad swoim postępowaniem, nad moralnością i… walczy.
Według mnie, to jest właśnie siła tej książki; bohaterowie, którzy nie są idealni, ale starają się stać po właściwej stronie… I to ten element sprawia, że seria o Szamance jest i będzie, jedną z moich ulubionych serii.
Podsumujmy, więc; Demon luster charakteryzuje się wartką akcją, świetnie stworzonymi postaciami, niezwykłą magią, walką o życie i humorem. Jest bardzo dobrze skonstruowany i wciąga od pierwszych stron. Jego jedyny minus to, fakt że nie ma kontynuacji… ale Martyna Raduchowska potwierdziła, że jeszcze się z Idą spotkamy, więc jest nadzieja
Czy CzaCzytać ? Cza!
Czy cza bać się tego co znajduje się po drugiej stronie lustra ? Nie… ale można owo lustro, przed snem, zakryć jakimś kocykiem… ot tak, na wszelki wypadek 😉