Michał Biarda „Królik w lunaparku”
Dobra, będę szczera, do przeczytania tej książki zachęcił mnie tytuł. Zapachniało jakąś taką pokręconą historią a jeszcze, dodatkowo, Novae Res odwaliło kawał dobrej roboty jeśli chodzi o okładkę, więc po prostu nie mogłam się za to nie zabrać
Troszkę fabuły na początek, żebyście wiedzieli o co mniej więcej chodzi, bo trzeba przyznać, że pomysł na opowieść jest fajnie przemyślany; to opowieść o trzech osobach, pozornie ze sobą nie związanych, która przenika się i prowadzi do zaskakującego finału.
Młody chłopak z genialnie pracującą pamięcią, dziewczę z „wyrokiem” i sympatyczny taksówkarz to trzon książki. A wokół nich trochę szpitala, odrobina fantastyki, zmiana postrzegania czasu, narkotyki, królik, porwanie i … sporo seksu.
Przede wszystkim dobrze i szybko się to czyta. Jest sporo elementów, które zaskakują i ubarwiają historię. Watki szybkie i zwrotne, przyjemnie się uzupełniają. Lubię tą niewiadomą w powieściach, która sprawia, że nie jesteś pewien o co chodzi i ciągnie Cię straszliwie, by dojść do końca i poznać odpowiedź na wszystkie nurtujące pytania. Bardzo dobrze dawkowane jest napięcie, dzięki czemu, wręcz się Królika pożera…
Męczący za to był sex. Ja wiem, brzmi strasznie, ale nic nie poradzę Jakoś tak za dużo tego tam Autor poupychał a szkoda bo napisany jest naprawdę dobrze, bez wszelakiego rodzaju infantylnych porównań. Czasem, jednak, miałam wrażenie, że cała opowieść zaczyna się od pójścia z kimś do łóżka, kręci się wokół tego a potem zgrabnie kończy, by znów sugerować nam numerek… Nawciskany na siłę i drażnił; zwalniał tempo powieści i nie pozwalał w pełni z niej czerpać.
Postacie z tych zapadających w pamięć i jakiś takich sympatycznych. Świat przedstawiony; malutki, ale idealnie skrojony, stanowił dobre tło dla toczących się wydarzeń. Przeplatająca się przyszłość i przeszłość to majstersztyk- bardzo lubię takie klimaty.
Główny atut? Patrzenie na to samo wydarzenie z punktu widzenia różnych osób. To jest cały urok tej powieści; bo pozwala na głębsze wejście zarówno w postacie jak i w kierujące nimi motywy czy emocje. Bardzo, bardzo na plus.
Czy Wam polecam ? Jak najbardziej, Królik w lunaprku to intrygująca przygoda i obiecujący debiut; jest jak te seriale w których w pierwszym odcinku wiele się dzieje, ale do ostatniego nie masz pewności, kto jest kim i jak to się skończy… A kończy się… oj grubo!
CzaCzytać !
Recenzja powstała w związku z promocją książek biorących udział w niezależnym konkursie „Brakująca litera” 2017