Michał Gołkowski „Fort 72”

Michał Gołkowski Fort 72 Czaczytać Michał Gołkowski "Fort 72"
Michał Gołkowski „Fort 72” 5.00/5 (100.00%) Głosów: 3 s

Trzeci dzień siedzę i wgapiam się w czysty „nowy dokument”. Podjęłam kilka prób napisania czegoś sensownego, ale wszystkie były do bani. Tak to już jest gdy książka jest tak dobra, że aż słów brak i to nawet u recenzenta, który ma gadane… I to, aż nadto… podobno :)

Nie ma jednak to tamto, trzeba zakasać rękawy, oczyścić umysł i zabrać się do krótkiego podsumowania najnowszej odsłony Stalowych Szczurów. Żeby Was wprowadzić w temat, fabularnie to jest tak, że jedna ekipa siedziała w Forcie 72, druga ekipa chciała owy Fort odbić, a trzecia pomóc tym pierwszym. W związku z wydarzeniami nader niefortunnymi i związanymi jak nic z wojennymi poczynaniami jednych i drugich nastąpiło tąpnięcie, które doprowadziło do uwięzienia ekip wyżej wymienionych w tytułowym Forcie.

Bez owijania w bawełnę, to najlepsza książka Michała Gołkowskiego; stylistycznie, składniowo, językowo, nie ma się tu do czego doczepić. Elementy są ze sobą logicznie powiązane, akcja płynnie pędzi do przodu, a każde działanie jest konsekwencją podjętych przez bohaterów decyzji. Postacie są niezwykle charakterystyczne i nieoczywiste. Nie ma tu podziału na dobrych i złych, bo wszyscy są w tej samej sytuacji i jedynie poprzez to jak ona na nich oddziałuje- ewoluują.

Nie ma tu zbyt dużo opisów wielkich batalii, bo i ta książka nie jest o tym. Jednakże, nawet niewielkie potyczki, za sprawą miejsca w którym się odbywają, urastają do rangi wielkich bitew. Nie jest ślicznie; chrząstki, krew, wnętrzności- jak to u Gołkowskiego, otrzymujemy obraz wojny pozbawiony ozdobników, za to pełen przemocy i przerażających obrazów. Obrazów tak brutalnych, że aż czasem zapowietrzają, jednakże równocześnie cholernie prawdopodobnych, co czyni powieść, jeszcze mocniejszą.

Pomimo potworności kolejnych obrazów, nie można nie czytać dalej; jest w tej historii coś hipnotyzującego i niesamowitego, coś co wręcz przymusza do przewracania kolejnych stron. Szybko orientujemy się jaki będzie koniec, ale fascynuje nas sama do niego droga.

Czy Fort 72 można zakwalifikować jako horror? Może i tak, ale dla mnie ta książka to opis procesu przepoczwarzania się człowieka w istotę, dla której ważne jest już jedynie przetrwanie. Bohaterowie przyzwyczajając się do warunków jak i zdając sobie sprawę z tego jaki czeka ich los, ulegali swoistej przemianie. Jedni usilnie trzymali się pozorów normalności, inni poszukiwali nowych przewodników czy bóstw, a jeszcze inni zaczęli godzić się z sytuacją i… oddawali się ciemności.

Stopniowo pragnienie wolności, zaczyna ustępować miejsca innemu pragnieniu, to głód rozporządza umysłami uwięzionych i tracą oni wszystko co czyniło ich ludźmi…

No może nie wszystko, bo finał, który rozrywa serce na milion kawałków obdarowuje nas decyzją taką najbardziej ludzką z ludzkich. Ten jeden, mały, krótki moment, który sprawia, że pozbawiona człowieczeństwa istota, na chwilę znów człowiekiem się staje.

Michał Gołkowski obdarował mnie przytłaczającym poczuciem smutku. Pozbawiał nadziei, by potem, na chwilę dawać jej namiastkę, a następnie wyrywać mi ją z rąk… Boże, ależ to było dobre!

CzaCzytać, bo po Forcie 72 już nic nie będzie takie samo…