Patricia Briggs „Polowanie”
Wracamy do świata wilkołaków, czyli serii Alfa i Omega ciąg dalszy. Pierwsza część nie skradła mojego serca, ale Briggs to jedna z takich Autorek, które jeśli wpadną w łapy, po prostu się czyta.
W Polowaniu się dzieje; Anna i Charles wciąż się docierają, ale jest już całkiem miło. Zostają wysłani na spotkanie na najwyższym szczeblu, którego celem będzie omówienie warunków przekazania informacji o wilkołactwie jak świat długi i szeroki, toby ludzie wiedzieli, co to jeszcze po ziemi łazi. No i co zapytacie? A to już się za sugerowanie biorę, no bo czy w grupie przepełnionej testosteronem aż po brzegi (czytajcie samce Alfa) coś może pójść źle? Może jeszcze dodajcie do tej dominującej hałastry postacie z magii prastarej, artefakty żywcem wyjęte z opowieści o pewnym człowieku co to przez przypadek wyciągnął z kamienia całkiem magiczny miecz i stwory lubujące się o wiele mocniej w krwi niż w kurczaku… Czyli jest dokładnie tak jak się domyślacie; wszelkie elementy potrzebne do zbudowania katastrofy? Check!
Pomimo, że pomysł na fabułę jest z tych co lubię i, że cały czas coś się działo, jakoś tak w połowie Polowania zwolniłam… Co ciekawe nie było w tym winy czynników zewnętrznych (czyt. czasu brak), tylko sama historia przestała mnie przyciągać. Wkurzyło mnie to, że temat przewodni gdzieś zaginął przytłoczony nowymi wątkami.
Był ładny początek, ciekawe rozwinięcie i wraz z rozwojem akcji, do pewnego momentu, zastanawiałam się jaki będzie finał, więc niby ok, ale czegoś zabrakło. Ponownie wkradł się chaos, jakiś taki brak konsekwencji, który działał na mnie tak bardzo niekorzystnie, że aż nie odczuwałam potrzeby poznania zakończenia.
No, ale jak się przemogłam to się okazało, że końcówka była naprawdę udana… Czyli jak widzicie, zaczyna się dobrze, w środku kuleje, a koniec ładnie nadrabia.
Zastanawiam się czy problem nie tkwi w bohaterach; ich romans nie jest tak mocny jak być powinien, po prostu się toczy. Brakuje mi jakiegokolwiek elementu humorystycznego, wredoty ulubionej… Nie mogę w świat stworzony przez Autorkę w pełni wejść, bo chyba nie ma w nim elementu z którym mogłabym się identyfikować, albo który tak bardzo by mnie pociągał.
A te dobre strony? Wiem już więcej o samych wilkołakach i to czego się dowiedziałam jest spójne, logiczne i bardzo fajnie rozpisane. Pojawiły się istoty magiczne, które również, pomimo braku futra, tworzą tą niesamowitą rzeczywistość wplecioną w realny świat, a to wplatanie, to jak wiecie, element lubiany przeze mnie bardzo. Pomysły na kolejne wątki były ciekawe; w żadnym wypadku, nie można Polowaniu odmówić akcji, bo tu dużo się dzieje. Czytelnik jest zaskakiwany, książka trzyma momentami w napięciu i tak naprawdę, gdyby tak pozbyć się tego elementu chaosu, trochę odpuścić temat Omegi, dodać trochę magii, to byłoby dobrze.
Czekam na kolejny tom, zobaczymy co przyniesie; jeśli mnie porwie, bo w końcu tendencja jest wzrostowa, to jadę dalej. Jeśli nie, zakończę chwilowo przygodę z Panią Briggs, czekając na jakąś inną serię spod jej ręki.
CzaCzytać, bo zawsze trzeba mieć nadzieję…