Rachel E. Carter „Czarny Mag. Pierwszy rok”
Fantastyka ma to do siebie, że pozwala Autorom na, praktycznie niczym, nieograniczoną swobodę. Mogą tworzyć nowe gatunki istot, światy, moce; wszystko czego tylko dusza zapragnie. Zawsze, więc, kiedy dostaje pierwszy tom jakiejś serii, to mam olbrzymią nadzieję, że mnie pochłonie i wciągnie.
Tak też było w przypadku Pierwszego roku; tzn. pojawiła się w/w nadzieja. Wraz z rozwijająca się fabułą, otrzymałam jednak utarty schemat; utalentowane, choć niepewne swych możliwości dziewczę wyrusza do Akademii by wstąpić do elitarnego grona Magów. Dojeżdża i rozpoczyna się pierwszy próbny rok, mający na celu odsianie tych mniej zdolnych i wyłonienie szczęśliwej piętnastki, która już w spokoju będzie mogła oddać się nauce. Ryiah (owo dziewczę) poznaje, też, fajnych ludzi, wymagających nauczycieli i osobnika płci przeciwnej, który wywołuje w niej szeroko pojętą niechęć…
No właśnie, brzmi znajomo. Jednakże pomimo, że nie tchnie ta opowieść jakąś świeżością czy, może bardziej jakimś takim nowym, wcześniej niespotykanym czymś, to jednak bardzo przyjemnie się ją czytało.
Taka historia, o tym, że ciężką pracą można osiągnąć wiele, że nie należy się poddawać i oceniać ludzi po pozorach… Brzmi jak utarta sztampa, ale! Jest napisane w fajny, przystępny sposób. Autorka potrafi wciągnąć Czytelnika w wykreowany przez nią świat i zatrzymać go na tyle długo, że będzie chciał kontynuować swoją przygodę z Czarnym Magiem.
Dodatkowo podobały mi się podziały społeczne, bardzo widoczne w Akademii. Dobrze skonstruowane i pomimo, że pojawia się tu kolejny powielacz w postaci; bogaci źli a biedni dobrzy, to jednak nie było tam tej nachalności w przedstawianiu panujących zasad, tzn. postacie nie były do końca oczywiste. Miały swoje wzloty i upadki i zaskakiwały swoimi decyzjami, czy wyobrażeniem o sobie. Jednym z takich momentów jest ostateczny sprawdzian głównej bohaterki i to co podczas niego zrobiła. Polecam Wam mocniej się temu przyjrzeć, bo we mnie wywołało to dużo emocji i zmusiło, też, do myślenia; co wolno a czego nie, lub może bardziej, co można poświęcić dla sukcesu czy zwycięstwa.
Podobało mi się, także, zróżnicowanie pod względem przynależności do konkretnej frakcji; bój, uzdrawianie, alchemia. Do każdej z nich nadawali się inni ludzie- posiadający, już po szkoleniu, takie same podstawy, ale jednak wyróżniający się przeróżnymi cechami czy umiejętnościami.
Świat przedstawiony na bardzo małej powierzchni, bo to głównie Akademia, więc na poznanie całej rzeczywistości w jakiej Carter umieściła swoich bohaterów przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Wątek romansowy jest i jest taki bardzo hmmm… pod hasłem; to już było. Ale! Nie wiem jak się rozwinie i jak zakończy i… cóż, wciągnął mnie. Takie historie o trudnych początkach to jest to co lubię 😉
Pierwszy rok to lekka fantasy z magią w tle. Zaczyna się z przytupem, potem trochę zwalnia i utrzymuje równe, przyjemne tempo… Ma w sobie sporo elementów, znanych z innych powieści, ale też ma potencjał; coś w tych bohaterach takiego było, że chciało się ich poznać bliżej i przede wszystkim- po odłożeniu książki, zostawali w głowie na dłużej.
A to znowu, świadczy o tym, że może się, ta historia, rozwinąć w coś bardzo dobrego.
Czekam na kolejny tom!
CzaCzytać