Rick Riordan „Magnus Chase i Bogowie Asgardu. Miecz Lata”
CzaCzytać nie działa normalnie :), więc w przypadku Rick’a Riordan’a nie zaczniemy od Percy’ego Jacksona, ale uderzymy z grubej rury; w jeszcze cieplutkiego i pachnącego nowością Magnusa Chase’a!
Ileż to ja się naczytałam, że ta historia jest słaba, że fabuła kupy się nie trzyma, że Riordan się powtarza itp., itd. I co? No oczywiście, że się powtarza!!
Znowu mamy chłopca, któremu ginie matka. Jego ojcem, jak zawsze jest Bóg. Jak zawsze ktoś się nim po cichu opiekuje. Nie wszyscy go lubią. Pierwsza misja, jest totalną samowolką i mogłabym tak jeszcze szukać i szukać, ale po co? Prawda jest taka, że ta powtarzalność u Riordan’a po prostu się sprawdza. Sięgasz po jego książkę i wiesz czego się spodziewać, a spodziewasz się wielkiej przygody i jazdy bez trzymanki! Czego więcej trzeba?
Magnus Chase jest młodym, bezdomnym dzieciakiem, poszukiwanym przez policję (jego matka zginęła w co najmniej dziwnych okolicznościach). Szukają go jednak nie tylko służby porządkowe, ale również wuj, do którego nasz młody bohater nie pała zbyt wielkim zaufaniem i kuzynka Annabeth (w tej części nie poznajemy jej zbyt dobrze, więc nie kontynuujemy).
Poprzez ciąg niesamowitych zdarzeń (związanych przede wszystkim z tajemniczym Mieczem Lata) Magnus poznaje wrednego, gorąco usposobionego Surtr’a (czarny charakterek), pewną młodą Walkirię i… ląduje w Walhalli!!
Na początku nie jest zbyt cenionym nowo przybyłym (e gdzie tam na początku, właściwie cały czas), ale jak to zawsze w dobrych przygodówkach bywa, zyskuje ciekawych przyjaciół; krasnoluda (znawce mody), niedoskonałego elfa (który pragnie odkryć wszelkie tajniki magii), Sam (walkirię, która ma ciekawego tatusia) i całą rzeszę bohaterów z częściowym trollem na czele!
Sama przygoda? Jak zawsze; załatwić złego i nie dopuścić do końca świata- jednym słowem bajka!!
Najlepsze w tej książce są jednak wszelkie Nordyckie bóstwa i legendy o których nie miałam zielonego pojęcia. Wplecione w główny wątek, świetnie ukazują nam wierzenia tak odmienne od tych przedstawianych przez choćby, wielbionego przez wszystkich, Marvela. Bo czy wiecie kim jest Hel? Jak miała na imię żona Odyna? Dlaczego koza służąca Thorowi musi korzystać z usług terapeuty? Po jakie licho nadawać imię ziemniakowi i czemu Fenrir boi się wrzosów? No właśnie. Nie wiecie. Ja też nie wiedziałam, aż przeCzaCzytałam
Wielką zaleta jest poczucie humoru autora, które, jak zawsze, powoduje parskanie, w jak najbardziej nieodpowiednich miejscach (patrz autobus) i uśmiech na twarzy w najmniej oczekiwanym momencie (patrz zebranie w pracy).
Fabuła trzyma w napięciu, nie nudzisz się nawet przez chwilę, nie możesz przestać czytać, bo po prostu jesteś ciekaw jak to się wszystko skończy; zastanawiasz się kto zginie, kto wyciągnie pomocną dłoń w najgorszym momencie i … kto zdradzi (jeśli zdradzi).
Czy warto sięgnąć po Bogów Asgardu? Warto! Dla przygody, przyjaźni, magii i historii, która wciągnie cię bez reszty (nawet jeśli tak jak ja, młodzieńcze lata masz już „troszkę” za sobą).
Książka dla każdego! W każdym wieku. Bo przecież nigdy nie jest za późno na prawdziwą przygodę !!