Roald Amundsen „Zdobycie Bieguna Południowego”
Cóż za wieści!! Zdobyto biegun północny!!! Świetnie? Nie dla norweskiego badacza, Roalda Amundsena. Po prostu nie zdążył. Co mu, więc pozostało? No jak to co? Biegun nr dwa!
No więc, szykuje wyprawę, zbiera załogę i wyrusza. Ale, ale!!! Jest jeszcze ktoś, Robert Scott, Z Wielkiej Brytanii. Też chce zdobyć biegun (no bo co kurczę blade!).
Rozpoczyna się wyścig. Kto pierwszy go zdobędzie?
Ten wyścig, do szaleńczo dynamicznych nie należy… Przypływają, budują sobie swoje „bazy” i siedzą. Robią wypady, polują, raz się nawet odwiedzają, jest „niezwykle” ciekawie.
Załoga Amundsena ma też watahę psów, ot ciekawostka, która, na pewnym etapie, nabiera mrocznego wymiaru…
Po kilku, wyżej wspomnianych, wypadach, Norwegowie decydują się i jadą zdobyć ten przeklęty biegun, jako pierwsi ludzie w historii.
Jadą i jadą, jadą, jadą i jeszcze jadą. I w końcu po wielu trudach- docierają. Cieszą się, radują, ale cóż, trzeba wracać. Więc wracają. Znów jadą i jadą, jadą, jadą i jeszcze raz jadą.
Wracają do Norwegii i wszyscy się cieszą.
Nie brzmi to wszystko powalająco? Cóż…
Amundsen całą tę swoją wyprawę opisywał w swoim dzienniku. I po jakimś czasie ją wydał… i tak oto powstała książka pod tytułem „Zdobycie bieguna południowego”.
Pomimo, ewidentnego wydźwięku mojej recenzji, ta relacja jest naprawdę dobra, wszystko zostało dokładnie opisane i to bez owijania w bawełnę. Ciemne strony wyprawy mają tu swoje miejsce i tak np. członkowie ekspedycji musieli zabijać słabsze psy. Ba, nawet je jedli.
Wszystko jest szczere i prawdziwe, można poczuć się niczym pełnoprawny uczestnik ekspedycji.
Początek dość nudnawy; przygotowania, zapasy, sratatata, ale potem jest naprawdę ciekawie; budowa obozu, polowania, pojedyncze wypady zwiadowcze, świetnie odczuwalna atmosfera chłodu, zimna i mrozu. Stopniowe przywiązywanie się do każdego z członków wyprawy i ciekawość, dzięki której czytelnik dosłownie pędzi przez całą książkę, mimo, że zakończenie jest wiadome od samego początku.
To po prostu świetnie opowiedziana, prawdziwa wyprawa, której dosłownie nic nie brakuje. Którą powinien przeczytać dosłownie każdy, i młody i stary.
Czemu? A czemu by nie
CzaCzytać!
PS. Czy takie wyprawy mają sens? To już zupełnie inna sprawa