Andrzej Pilipiuk „Konan Destylator”
Homo Bimbrownikus tak bardzo mi się nie podobał, że obiecałam sobie, że już nie sięgnę po Wędrowycza. Bo, było jakoś tak na siłę, mało śmiesznie i w ogóle, coś nie tak jak trzeba. Myślałam, że może konwencja się wyczerpała, albo pomysłów już brak… Z drugiej, jednak, strony w pamięci wciąż pozostawało Weźmisz Czarno Kure, Kroniki i no, cholera, odezwał się we mnie ten odwieczny brak konsekwencji i kupiłam…
O bądź pochwalony, mój ty odwieczny braku konsekwencji! Bo, bardzo, ale to bardzo dobrze zrobiłam, że ją kupiłam !
Konan Destylator to kwintesencja Jakuba Wędrowycza i jest po prostu świetny!
Każde z opowiadań trzyma poziom. Fabuła, pomysł, przygoda, każda akcja i dialogi, są po prostu fantastycznie wyważone i niesamowicie komiczne.
Kiedy nasz ulubiony „wioskowy menel” ląduje w knajpie i tłucze po gębach Bardaków, to tak, że, aż się micha cieszy (a kiedy opis bójki jest omijany, to w taki sposób, że śmiejsz się równie mocno:)). Gdy nawraca Nindżów (czy innych takich) to, tak, że nie możesz się powstrzymać i wyjesz na chodniku jak jakiś zarzynany zwierz (może mało trafne porównanie, ale chodzi ogólnie o to, że jest zabawnie:) a gdy ja się bez opamiętania chichrolę, to brzmi to niestety, mało ładnie :)). Goryl i jego dziwna relacja z policjantem to już było, aż za wiele, nawet jak dla mnie (cały autobus się ze mnie nabijał). Wyprawa do miasta, poszukiwania, kąpiel, pędzenie bimbru, klątwa, zamiana jaźni, wykopaliska, to wszystko jest po prostu tak genialnie zabawne, że nie można nie czytać. Nawet tak prosta czynność, jak poranna toaleta (z nieodłącznym elementem, czyli skórką ze słoniny), czy zakup garnituru, urasta nagle do rangi arcydzieła humoru.
Jest Semen, Piotruś, Rowicki, ale także niecodzienni goście; króliki, eko-wikingowie, UFO (:)), Stażysta, trzeźwy Wędrowycz (ale nie z tego wymiaru), trzeźwy Semen (też oczywiście nie z tego wymiaru) Konan (i syn jego z łoża nieprawego)… a wszyscy świetnie napisani, każdy z własną, idealnie stworzoną osobowością i… powalającym urokiem osobistym, bądź całkowitym brakiem jakiegokolwiek uroku
Pilipiuk napisał książkę, która jest lekka i przyjemna w odbiorze, ma sporo anegdotek i odniesień do wydarzeń z Polski i ze świata, nie powstrzymuje się przed szydzeniem ze wszystkiego co mu w „pióro” wpadnie i robi to po prostu przekomicznie!
Bardzo, bardzo polecam! Na szarą rzeczywistość, na nudę, na rozczarowanie a przede wszystkim na zły humor. Bo takiego bohatera Polska ma tylko jednego i wcale, ale to wcale, nie jest on tylko legendą
CzaCzytać!