Iwona Anna Dylewicz „Teatr snów”

Iwona Anna Dylewicz Teatr snów Czaczytać Iwona Anna Dylewicz „Teatr snów”
Iwona Anna Dylewicz „Teatr snów” 4.73/5 (94.55%) Głosów: 11 s

Lubię te książki, gdzie mogę podziwiać nieskończoną a czasem, zupełnie dla mnie niepojętą, wyobraźnię Autora. Przeplatające się rzeczywistości, niesamowite stworzenia, inny czas, czy inną percepcje…  To niesamowite, co ludziom czasem siedzi w duszy, jakie opowieści potrafią stworzyć ich pisarskie umysły…

Teatr snów zaczyna się dobrze; bo ja, zupełnie nie miałam pojęcia o co chodzi i co się dzieje, taki klimat; niedopowiedzeń i tajemnicy, po prostu  uwielbiam. Dziwna, główna bohaterka Ruda, pościg, sny, pokręcone negatywne postacie… myślałam, że historia z każdą stroną będzie się rozjaśniać i stopniowo wprowadzać mocniej w klimat, niestety… dosyć szybko wszystko siadło. Opowieść  zrobiła się zbyt prosta i troszkę banalna… Wkurzało mnie zamiłowanie wszystkich mężczyzn do głównej bohaterki a szkielety, po pewnym czasie mierzwiły…

Fajny pomysł z przeplataniem się rzeczywistości i snów. Nigdy nie wiadomo w jakim czasie i świecie tak naprawdę przebywamy. Kim naprawdę jest i ile żyć ma przed i za sobą  Ruda. Ten psychodeliczny pościg pana Cairo, sąd nad potrafiąca kochać Czarownicą, motyw lustra; była w tym wszystkim magia i to dziwne „coś” co lubię…

Styl, po początkowym, przyjemnym pokręceniu, nagle robi się prosty. Dlatego powieść czyta się bardzo szybko. Historia przestaje być wymagająca i, po prostu, pędzi do przodu.

Dialogi przyjemne, nieskomplikowane, dobrze wpisane w fabułę.

Postacie; cóż, dobrze zarysowana główna bohaterka, z tajemnicą i skomplikowanym „byciem”. Pozostali są, przeplatają się przez Teatr snów, ale ja nie mogłam się do nich przywiązać. Pomimo, że ważni dla samej opowieści, zbyt mało dopieszczeni, żeby zostać ze mną na dłużej.

A finał? To powrót do pierwszych stron; zakręcony i zaskakujący.

Tak naprawdę, bardzo trudno było mi zrecenzować tę książkę. Bo początkowo mnie zachwyciła, ale szybko straciła swój urok. Myślę, że pani Anna Dylewicz ma olbrzymi potencjał, by dobrze pisać o kobiecych postaciach. Gdzieś w środku wiem i czuję jaką historię chciała stworzyć. I mogła to być historia wybitna, ale niestety zabrakło… no właśnie, nie chce napisać, że umiejętności, bardziej warsztatu. No bo skoro, sam pomysł, był tak cudownie pokręcony, to pozostaje jedynie ubrać go w odpowiednie słowa, by był wciągający i przyjemny w odbiorze.

Teatr Snów to książka dla osób chcących poczytać trochę o walce, magii i miłości. O silnej kobiecie, która odkrywając kim są jej prześladowcy odkrywa samą siebie.

Dla wymagających czytelników, może być zbyt prosta a minusy zdominują samą opowieść.

Trzymam kciuki za Autorkę i za kolejny tom, myślę, że może mnie jeszcze zaskoczyć… bo coś mi mówi, że ma z Rudą dużo wspólnego :)