Wojciech Siekierko „W jak Tungsten”
Powieść sensacyjna nieodzownie kojarzyła mi się z napakowanym dwudziestopięcioletnim (w porywach do czterdziestki) gościem, który pomyka z gnatem i strzela do wszystkiego co się rusza, ratując przy okazji niezwykle atrakcyjne, biuściaste niewiasty, obdarzające go w przyszłych scenach namiętnym, dziękczynnym pocałunkiem…
No kojarzyła, bo pojawił się Wojciech Siekierko i totalnie moje podejście do takich opowieści odmienił… Choć trzeba przyznać, że ciężko W jak Tungsten zakwalifikować jedynie jako sensację; jest tam też kryminał (bo zagadka goni zagadkę), trochę historycznej opowieści (bo wracamy do arcyciekawie opisanych wspomnień człowieka, którego życie mogłoby posłużyć za podstawę do stworzenia niezwykłego scenariusza, bo się działo; przemyt, zdrada, miłość, co tylko chcecie) i leciuteńki zarys (ale taki leciuteńki) obyczajówki, bo dwie wiodące postacie mają bogatą przeszłość, która wpływa na fabułę, mocno ją podkreślając.
Ale, ale, ja Wam tu o wielowątkowości i kwalifikacji, a nie napisałam skąd brak już w mojej głowie napakowanego gościa ze wstępu! Otóż bohaterowie W jak Tungsten są starszymi ludźmi. Ludźmi z niezwykłą historią, ale jednak ludźmi dość posuniętymi wiekiem…
Co jest bardzo na plus, Autor o tym wieku nie zapomina nagle, dając im nadludzkie siły, lecz przystosowuje do niego wydarzenia, a więc Wiktor i Tatiana mają zmarszczki, bywają zmęczeni, a szaleńcze pościgi, czasem po prostu sprawiają im trudność. Żeby jednak nie było! Nie dyskredytuje ich to w żadnym wypadku, bo pędzą przed siebie, może i we własnym tempie, ale jednak tak dawkując napięcie, że chce się im towarzyszyć i odkrywać poszczególne tajemnice (bo jest ich kilka).
Wojciech Siekierko to jeden z tych pisarzy, którzy mają (jak to wyszło ostatnio w pewnej rozmowie 😛 ) lekkie pióro… To znaczy, że książkę świetnie się czyta. Prosty w odbiorze język, ale jednak z nutką czegoś takiego hmm… No właśnie, trudno to opisać. To jest tak, że bez względu na to, czy opowieść ma dla nas jakieś trudne wydarzenie, czy brzydką prawdę, albo temat z którym ciężko się zmierzyć, to jednak jest to napisane w taki sposób, że płynnie przechodzi się dalej i, że pomimo, że nieustająco chce się dowiedzieć jaki będzie finał, to jednak dużą przyjemność sprawia samo do tego finału dojście; po prostu świetnie się to czyta.
Dialogi dostosowane do postaci.
Odrobina erotyki, która się pojawia, z tych przyjemnych, bez wkurzających zdrobnień, czy wulgaryzmów.
Wątki zaplątane, ale mające logiczny ciąg i wytłumaczenie. Wszystko jest ładnie objaśnione i żadne pytanie nie pozostaje bez odpowiedzi.
Świat przedstawiony na bogato, bo są tu i czasy drugiej wojny światowej i te później, gdy w Polsce działy się dziwne rzeczy, no i teraźniejszość, która jest wielowątkowa i zagadkowa.
Zakończenie? No powiem Wam, kompletnie mnie zaskoczyło! Zupełnie nie tego się spodziewałam… Aczkolwiek, gdy już je przetrawiłam, doszłam do wniosku, że takie właśnie powinno być.
Życie, czasem, pozwala nam powalczyć z powoli dopadającą nasze ciało „korozją”, pytanie co będzie Waszym wolframem…
Czy CzaCzytać? No proszę Was! Z takim tytułem?! Cza jak nic!